Fortuna kałem sie tuczy


czwartek, 8 lipca 2010

Teatr Wielki w Łodzi

           to nie Opera Łódź


Goszczącemu na tym blogu Bywalcowi Wielkiego (bardzo mi miło) jestem winien ten post. I od razu przepraszam, że piszę go z opóźnieniem. Mam nadzieję, że mi wybaczy, sporo ostatnio dzieje się, oj dzieje.


BW zapytał mnie dlaczego w Teatrze Wielkim taśma „mówi”: „Witamy w Operze Łódź”, a nie wita w Teatrze Wielkim?
Sarkastycznie można powiedzieć, że nie wita w Teatrze Wielkim, bo rozmiar już w tej chwili nie ten. Ale prawda jest inna.

Otóż Marek Szyjko, dyrektor Teatru Wielkiego, na początku łódzkiej kariery miał ochotę promować TW jako Operę Łódź właśnie. Obok starego logo teatru pojawiło się nowe: takie O z wpisanym ł. Nawet niebrzydkie, można je oglądać na stronie stronie internetowej teatru. Zmieniono też adres strony www Teatru Wielkiego i kilka innych sygnatur. Ale, nieoczekiwanie pojawiły się protesty, także w Urzędzie Marszałkowskim, któremu teatr podlega. Podobno interweniował sam marszałek Włodzimierz Fisiak, który – i słusznie – woli nazwę, jaką teatr nosi od dnia otwarcia, czyli od 19 stycznia 1967 roku.

Dyrektor Szyjko odstąpił więc od promowania nowej nazwy instytucji; poza wszystkim trochę było to śmieszne również z przyczyn formalnych: wszak w żadnym rejestrze instytucji kultury w Polsce nie figurował twór Opera Łódź. I też słusznie, bo warto szanować siłę tradycji.
Z jakich powodów głosy z taśmy wciąż witają widzów Teatru Wielkiego w nieistniejącej Operze Łódź – nie mam pojęcia. Może to niedopatrzenie, a może wiara dyrektora, że takie „przemycenie” ulubionej nazwy pozwoli mu wyjść z twarzą z niezręcznej sytuacji?

Mam nadzieję, że choć w części, wyjaśnienie to usatysfakcjonuje BW.

5 komentarzy:

  1. 2ML: Dziękuję za post w sprawie T(nie)W.
    Powiem szczerze, że liczyłem na jakąś pikantną historyjkę dotyczącą znanej nam obu (raczej tylko ze słyszenia) "Panienki z taśmy". Okazało się jednak, że rozwiązanie tajemnicy było mniej pikantne, aczkolwiek rzeczowe.
    Za rozwiązanie "zagadki" jeszcze raz dziękuję.
    Ciekaw jestem czy po wakacjach znów odezwie się "Panienka z OŁ", czy też może bardziej konkretny (i bliższy prawdzie) "Kawaler z TW".
    Jednak na rozwiązanie tej zagadki przyjdzie mi zapewne poczekać długie 10 tygodni... :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lenarciński8 lipca 2010 17:08

    No tak... Bo T(nie)W nie zachęca do odwiedzin... W tym stanie może to i lepiej?

    OdpowiedzUsuń
  3. 2L: Wskazane byłoby na okres wakacji zmienić ksywkę z bW na nbnW (dwie negacje) - co dla porządku i zdrowia psychicznego chyba uczynię...
    I pomimo "nieWielkości" TW przyznać muszę, że w minionym sezonie zdarzyło mi się bywać tej instytucji kilka razy i z większości tych "być" wyszedłem całkiem zadowolony. Za przykład podam MFL, czy DP i (niestety) kilka imprez gościnnych.
    A co czynić teraz?? Na szczęście mamy urodzaj festiwali różnej maści...
    /bywalec festiwali??

    OdpowiedzUsuń
  4. Lenarciński8 lipca 2010 20:30

    No ja admiratorem MFL nie jestem. A już z pewnością nie w TW. DP - zgoda, ale to żywcem przenisione przedstawienie z ON. Jak na TW - bilans, moim zdaniem, nie wypada dobrze. Goście, goście... zupełnie nie w porę.
    A skrót nbnW - podoba mi się. Byle nie był to skrót nbBL :)

    OdpowiedzUsuń
  5. 2L: Może jestem mało wymagający - zapewne tak - ale po całym tygodniu pracy MFL Misię wtedy nawet spodobała. Poza tym bardzo rzadko bywam w Wawie, a już wogóle nie w ON - jeżeli już to raczej na lekkim repertuarze - więc nie mam porównania z MFL z ON. Niestety...
    Kontynuując zaś wątek zmiany ksywek "Oświadczam, że nigdy (choć mówią: "nigdy nie mów nigdy".. heheh...) nie zostanę nbBL.". No chyba że zawiedzie technika lub polecę na antypody i nie będzie zasięgu (oby tylko nie te "bronkowe" antypody - miałem na myśli te prawdziwe, geograficzne).

    ps. Gratuluję zaj...stej telenoweli (a raczej blogonoweli) pt. "Przygoda ze Smurfami". Przy niej "Klan", czy nawet "M jak miłość" to pikuś.
    Czekam (widzę, że nie tylko ja jeden) na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń