Fortuna kałem sie tuczy


środa, 29 lutego 2012

Nowa saga policyjna?

Nadziwić się nie mogę


Ja to mam szczęście. Nawiązując do policyjnej sagi, znów mierzyć się możemy  z policją. Tym razem za sprawą znajomego, nazwijmy go X, który opowiedział mi o swoim przypadku, natchniony moimi przygodami sprzed półtora roku.

Tak się nieszczęśliwie zdarzyło, że w maju 2011 roku pan X został okradziony. Zgłosił fakt policji, podając imię, nazwisko, adres i numer telefonu złodzieja (bo to akurat nie było trudne do ustalenia… nie wnikając w szczegóły). I nazwiska świadków. Po kilku tygodniach policja poinformowała X, że porozmawiała telefonicznie ze złodziejem, złodziej nie przyznał się, więc sprawę umorzono.

Pan X zaskarżył decyzję w sądzie. Sąd skierował do ponownego rozpatrzenia. Sprawę prowadzi prokuratura  (w osobie bardzo sensownej pani prokurator). Do dziś jednak nie udało się przesłuchać złodzieja (nie stawia się na przesłuchania), ma zostać na przesłuchanie doprowadzony przez policję. Fajnie, ale ze strony X  wygląda to tak: policja od 10 miesięcy zna złodzieja i ma na niego namiary. I co? I nic… Jak myślicie, czy złodziej ma jeszcze przedmioty, które ukradł, czy już je sprzedał? A można było zabezpieczyć je jeszcze tego samego dnia, którego dokonał kradzieży… To jest obłęd jakiś, którego X nie jest w stanie zrozumieć. Nie został okradziony z 10 zł. Wartość łupów to blisko 15 tys. zł.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Artur Kostkowski, kinoteatr Stylowy Lódź

Stylowy




Artur Kostkowski zrobił kilka zdjęć na ulicy Kilińskiego. Mnóstwo na tej ulicy (przy Piłsudskiego) budynków przeznaczonych do wyburzenia. Najbardziej żal zrobiło mi się kinoteatru Stylowego, zamkniętego bodaj w połowie lat 80. Pamiętacie co później, znajdowało dom w tym, jedynym z Łodzi (nie wiem czy nie w Polsce), kinoteatrze?

niedziela, 26 lutego 2012

Madama Butterfly, Teatr Wielki w Lodzi na scenie Teatru im. Jaracza. Premiera

Japonia w Łodzi






Teatr Wielki 10, 11 i 13 marca zaprasza do Teatru im. Jaracza na premierę opery Giacoma Pucciniego "Madama Butterfly". To będzie inscenizowany koncert. Z udziałem... baletu. Obsada:

Madama Butterfly (Cio-Cio-San): Aleksandra Novina-Chacińska, Anna Wiśniewska-Schoppa
Suzuki, służąca Cio-Cio-San: Bernadetta Grabias, Agnieszka Makówka
Kate Pinkerton: Bernadetta Grabias, Agnieszka Makówka
Pinkerton: Tomasz Kuk, Sylwester Kostecki
Sharpless, konsul amerykański: Zenon Kowalski, Adam Szerszeń
Goro, japoński swat: Paweł Wunder, Dominik Sutowicz
Książę Yamadori: Andrzej Kostrzewski, Przemysław Rezner
Wuj Bonzo: Patryk Rymanowski, Grzegorz Szostak

A kierownictwo muzyczne - Tadeusz Kozłowski.
Będzie się działo.

Na zdjęciach, za archiwum TW, łódzkie, wielkie, Cio-Cio-San

środa, 22 lutego 2012

Sponsoring, Szumowska, Binoche

Zasponsorowałem lodówkę

Zasponsorowałem producentów filmu Małgoski Szumowskiej (pisownia z czołówki) pt. "Sponsoring". Po "33 scenach z życia" szykowałem się na dojrzałą wypowiedź na temat prostytuowania się młodych kobiet. Prostytuowania, z którego uczyniły zwyczajne zajęcie, takie samo, jak np. kupowanie butów, zaglądanie do pustej lodówki, albo przygotowywanie śniadania.
Zapłaciłem za bilet, więc zasponsorowałem. Zachęcony zresztą medialnym szumem, wywiadami z Binoche, jakie pojawiły się w tv z okazji jej przyjazdu na polską premierę filmu... Mówiąc lapidarnie, najchętniej poprosiłbym panią kasjerkę, by zwróciła mi pieniądze za bilet. W zamian z przyjemnością (?) zwrócę film.
Lata całe nie widziałem filmu fabularnego, na który są sprzedawane bilety, sprokurowanego na poziomie bardzo mizernej etiudy filmowej. W szkole (pomijam, że temat wyczerpać wypadałoby w 20 minut, a nie męczyc nim blisko 2 godziny) komisja oceniłaby to zaliczenie na 3 plus. W kinie profesjonalnym jednak obowiązują inne kryteria.
Strasznie mi żal, że Małgoska Szumowska z interesującego tematu nie wyprowadziła wypowiedzi na poziomie średnio inteligentnego pracownika budowy domów. Jej bohaterka, dziennikarka Elle (też coś) pisze artykuł (na 8 tysięcy znaków - to ledwie 4 strony maszynopisu z "kawałkiem"!!!) o młodych kurwach. Materiały zbiera wieki całe, pisze całymi tygodniami... Też kiedyś w życiu napisałem artykułów - na kilka i kilkanaście tysięcy znaków - kilkaset. Robi się to mniej więcej półtora dnia. W filmie Szumowskiej proces twórczy jest męką w czasie trudną do określenia. W każdym razie trwa na tyle długo, by mąż bohaterki - autorki, zauważył u niej zmiany osobowościowe.  I to jedyna zdumiewajaca rzecz w warstwie fabularno-psychologicznej filmu. Poza tym mamy kilka scen sfotografowanego z polityczną poprawnością seksu i natrętnie niedomykające się drzwi lodówki.
Swoją drogą ta lodówka jest trafną metaforą całego "Sponsoringu": zimno, nie domyka się, w środku pusto, właściwie nie ma po co zaglądać. Brrr

sobota, 18 lutego 2012

Teatr Wielki, Filharmonia Lódzka

                Wielki u wielkich


Monika Cichocka

Agnieszka Makówka


Bernadetta Grabias




Teatr Wielki w Łodzi jutro po raz drugi zaprezentuje się na gościnnej estradzie Filharmonii Łódzkiej. Dziś pokazaliśmy Wielkie Chóry Operowe, w niedzielę, o godz. 19 - Wielka Gala Operowa. Koncert, będący wędrówką przez historię opery w wykonaniu naszych znakomitych solistów, wspaniale ubranych przez Marię Balcerek. "Wielka Gala Operowa" to rewia kreacji artystycznych i... kostiumowych. Wielu moich znajomych twierdzi, że Fashion Week wiele by skorzystał, gdyby miał w naszym koncercie partnera. Cokolwiek sądzić o takiej opinii, warto wybrać się w niedzielę do filharmonii, by popatrzeć i posłuchać. Dyryguje Ruben Silva.


FOT. CHWALISŁAW ZIELIŃSKI

środa, 15 lutego 2012

Margaret Thatcher - Żelazna dama. Czy będzie Oscar?

Bez uniesień, ale może Academy Award pomoże?

Obejrzałem film o premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher. Wspaniała rola Meryl Streep, warta kolejnego Oskara. Reżyseria zgodna z banalnością i płycizną scenariusza... szkoda.
Kilka faktów z historii Europy, na jakie Thatcher miała wpływ, jakieś opowieści z krainy demencji... Bez refleksji sensownej, bez spojrzenia do wnętrza człowieka. Ot, prześlizgnięcie się po życiorysie. Jakby sama Thatcher nie była warta niczego więcej. A przecież była, przy wszystkich kontrowersjach.
I lepiej napisanej roli warta jest Streep. Rozczarowanie.

niedziela, 12 lutego 2012

Camerimage, Lynch, Kropiwnicki, Żydowicz

Hektary w Nowosolnej

Kilka dni temu znajomy zapytał o mój tekst, który dawno obiecałem mu podesłać. Nie pamiętałem, zacząłem szukać. Nie znalazłem. Znalazłem za to tekst PAP, na ten sam temat. Meritum w tym przypadku to owe 10 hektarów w Nowosolnej, które (jak pamiętam, wycenione po 1 zł za m kwadratowy) kupił Marek Żydowicz. O ile pamięć mnie nie myli, kilka dni później w "Dzienniku Łódzkim" publikowaliśmy fotografie z uroczystości podpisania aktu notarialnego, w przytomności ówczesnego prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego i samego Davida Lyncha.
Radni i pani prezydent Hanna Zdanowska pożegnali się z Żydowiczem i festiwalem Camerimage , a co za tym idzie Centrum Sztuki w EC1, ale ciekawi mnie jaki jest los 10 ha w Nowosolnej?

Cierpliwi znajdą tu mój tekst sprzed niemal pięciu lat, też trochę tam o tym jest.

sobota, 11 lutego 2012

Hiszpańskie fascynacje w Teatrze Wielkim: Grabias, Cichocka, Woś, Makówka, Kostecki, Szerszeń, Teliga




Wielki w mniejszym

Bernadetta Grabias                                       fot. Maciej Piąsta



Teatr, w którym pracuję, dał premierę "Hiszpańskich fascynacji" w reżyserii i choreografii Janiny Niesobskiej. Oglądałem i nie posiadam się z radości, że w tak trudnych warunkach (gramy w gościnnym Teatrze im. Jaracza) Tadeuszowi Kozłowskiemu (szefowi muzycznemu spektaklu) i orkiestrze udało się uzyskać znakomity efekt muzyczny.
Nasze solistki: Bernadetta Grabias, Monika Cichocka, Joanna Woś, Agnieszka Makówka oraz gościnnie: Ewa Wesin i Ewa Majcherczyk  śpiewały doskonale. Soliści: Sylwester Kostecki, Adam Szerszeń i Aleksander Teliga także znakomicie.
Pięknie starą klasykę zatańczyli goście z Wrocławia: urocza i pełna wdzięku Nozomi Inoue i Sergii Oberemok. Znakomicie zaprezentował się także ulubieniec łódzkiej publiczności Gintautas Potockas.
Najbardziej hiszpańska ze wszystkich Hiszpanek była Grabias, której głos i styl wykonywania pieśni z zarzuel jest bardziej oryginalny od oryginału. To niemożliwe? Możliwe. W teatrze wszystko jest możliwe.

środa, 8 lutego 2012

Róża: Smarzowski, Kulesza, Dorociński

Kilka życiorysów

"Róża". Imię. Tytuł. Smarzowski w doskonałej formie, nieustająco. "Wesele", "Dom zły" i teraz ta "Róża".
Kulesza - aktorka właśnie odkryta. Dojrzała kobieta, aktorka wydobywająca się z kokonu anonimowości, wspaniała: kilka scen zagranych fanomenanie. Dorociński - z dekoracyjnego chłopaka przerodził się w AKTORA. Zjawisko (od kilku już filmów) na miarę Gajosa.
Michał Szczerbic - scenariusz... Znów człowiek - orkiestra. Historia, jaką można obdarować kilka życiorysów.
Wspaniały film.
Przywraca wiarę w kino. I w polskie kino.
Nie ma powodu, by pisać więcej. Słowa są takie banalne...

niedziela, 5 lutego 2012

Szymborska i socrealizm

Żyjmy w XXI wieku

Przeczytałem głosy oburzonych, że Wisława Szymborska pisała socrealistyczne wiersze. No i co z tego? Pisała. Nie ona jedna, nazwisk można wymienić sporo.
Jednak współcześnie nie wypada do literatury przyjmować XIX-wiecznej miary. Literatura najwyższa nie powstaje "ku pokrzepieniu serc". Nasz romantyzm był i jest tylko nasz, a np. niemiecki jest nie tylko Niemców. Poezja Szymborskiej (dla pani wicemarszałek Nowickiej, żeby wiedziała o kim piszę - Wisłockiej) kiedy odnosiła się do epoki czynowników nie była uniwersalna. O ile wiem, Szymborska (Wisłocka) nikomu tym swoim pisaniem krzywdy nie zrobiła, a w tamtych czasach jakoś Barańczaków nie było. I nie za tamtą twórczośc nagrodzono ją Noblem.
Warto niekiedy przypomnieć sobie sowieckie (z przeproszeniem) powiedzenie: Piotr Czajkowski był homoseksualistą, ale nie za to go kochamy...