Złoty Wiek
Pobyt na wsi i panujące upały nie sprzyjają pracy koncepcyjnej. Raczej rozleniwieniu. Dlatego tyle dni przerwy w serialu teatralnym. Zastanawiałem się jak opisywać sezon w Teatrze im. Jaracza i pomyślałem, że skoro nie muszę, to nie będę pisał o wszystkim.
„Jaracz”, do czego zdążył już widzów przyzwyczaić, trzyma poziom. Nawet te mniej trafione realizacje górują ponad łódzką przeciętność, wyróżniają się oryginalnością czy to inscenizacyjną czy interpretacyjną.
Do takich solidnych przedstawień zaliczyłbym realizację Jacka Orłowskiego – „Przypadek Iwana Iljicza” wg „Śmierci Iwana Iljicza” Lwa Tołstoja, z główną rolą Bronisława Wrocławskiego. „Przypadek…” to właściwie kolejny monodram Wrocławskiego (towarzyszący mu aktorzy odgrywają role marginalne), potwierdzający znakomitą kondycję artystyczną tego aktora, co znalazło uznanie w oczach kapituły Złotych Masek.
Solidna, choć dla wielu dyskusyjna, była też produkcja Małgorzaty Bogajewskiej, która pokazała „Kotkę na rozpalonym blaszanym dachu”. Tu pierwsze skrzypce grali nie odtwórcy ról głównych, młodych bohaterów (Iwona Karlicka i Kamil Maćkowiak), ale Andrzej Wichrowski (Ojciec) i Ewa Wichrowska (Matka) – oboje zresztą kolejny raz znakomici w roli małżeństwa (Ojciec i Matka w „Ślubie” Gombrowicza w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego). I ta rola przyniosła w tym sezonie Andrzejowi Wichrowskiemu Złotą Maskę. To pierwszy raz, kiedy zdecydowaliśmy się przyznać w kategorii najlepsza rola męska dwie nagrody.
Złotą Maskę za rolę Agafii otrzymała bezkonkurencyjna w tym sezonie Milena Lisiecka, grająca w „Według Agafii” (wg „Ożenku” Gogola) w reżyserii Agaty Dudy-Gracz. To wzruszająca, a zarazem wstrząsająca kreacja tej, niedocenionej w Łodzi nagrodami, aktorki.
Sama Agata Duda-Gracz także otrzymała Złotą Maskę za reżyserię i scenografię swojego spektaklu. A przedstawienie to jest niezwykłe, intrygujące, niemal napisane na nowo, ale za to znakomicie. Gdybym miał worek ze Złotymi Maskami, obdarowałbym wszystkich aktorów występujących w „Według Agafii”. Niestety, worka z maskami nie mam, więc jedyne, co mogę zrobić, to złożyć przed aktorami pokłon. I zgodzić się z opinią mojego kolegi (krakowsko-warszawskiego krytyka) Łukasza Drewniaka, że „Jaracz” ma takich aktorów, że klękajcie narody. Drewniak pisał tak w kontekście obsady „Zagłady ludu” w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego.
Ważnym i nagrodzonym Złotą Maską dla najlepszego przedstawienia sezonu 2009/2010 był „Dybuk” An-skiego w reżyserii Mariusza Grzegorzka. Przyznam się, że osobiście mam pewien kłopot z tym przedstawieniem. Nie porwało mnie ono, nie wciągnęło, oglądałem kolejne nużące sceny jak przez szybę. Nadto wydało mi się „zaczarowane”, rozedrgane, hermetyczne, a zarazem… nieciekawe. Po, moim zdaniem najdoskonalszych – i moich ulubionych - realizacjach Grzegorzka („Blask życia” i „Lew na ulicy”) „Dybuk”, podobnie jak wcześniej „Makbet” zdały mi się, przepraszam, szamańskie. Siła oryginalności i charyzmy reżysera sprawiła jednak, że właśnie „Dybuk” uznany został za najlepszy spektakl łódzkiego sezonu.
W „Jaraczu” pojawiła się (i to w trzech tytułach) debiutantka Agnieszka Więdłocha, która za role w „Nad”, „Dybuku” i „Survivalu” dostała Złotą Maskę za debiut właśnie.
Nie po raz pierwszy zwrócił na siebie uwagę Mariusz Jakus, grający właściwie monodram „Produkt” Ravenhilla w reżyserii Wojciecha Czarnoty. Chciałbym, by w nadchodzącym sezonie Jakus miał okazję ponownie „skoczyć” ponad poprzeczkę. Obserwowanie niesamowitego rozwoju tego aktora jest prawdziwą przyjemnością.
Biorąc pod uwagę maskowy bilans (trzy maski aktorskie, maska za scenografię i reżyserię oraz za najlepszy spektakl i za debiut), Teatr im. Jaracza okazał się najlepszą sceną w Łodzi. Mówiąc szczerze, nie widzę ani jednego powodu, by z takim twierdzeniem dyskutować. To po prostu fakt. Niech Złoty Wiek trwa wieki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mam tylko prośbę o zmianę imienia Jakusa na Mariusza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
KK
Pomroczność jasna. Mariusz, przepraszam.
OdpowiedzUsuń