Fortuna kałem sie tuczy


sobota, 17 lipca 2010

Weekend w raju

Gdzie jest Pola?

To pytanie rozbrzmiewało w środku nocy po wielokroć.

- Pola! Pola! Darli się wszyscy: Elżbieta, Krzysztof – rodzice Karoliny, sama Karolina Jacek M, ja, a nawet zbudzona naszymi krzykami babcia.

Poli jednak nigdzie nie było. Siedzieliśmy w ogrodzie przy pieczonych mięsach, bakłażanach, łososiach, sałatkach. Nie będę zakłamany, piliśmy piwo, wino, a nawet wódkę. Bawiliśmy się doskonale, Karolina opowiadała jak było „u nas” w Anglii i swoje operowe przygody z Glyndebourne i Londynu, Jacek opowiadał o swoich wizytach teatralnych na West End i imaginował na temat sierpniowych podbojów Broadway’u (bo za chwilę lecą do NYC), ba, nawet komunikował się z nami Jacek K, donosząc w bezpośredniej transmisji wydarzenia z Tunezji. Ja nie opowiadałem o niczym, bo jakoś ostatnio niewiele mam do powiedzenia. Prowincjonalny jakiś się robię. Tymczasem Pola dokonała aktu teleportacji?

- Pola! Pola! Krzyczeliśmy chodząc po lesie, krzakach i zaułkach. Przeczesaliśmy teren, Karolina, Krzysztof i Jacek wyposażeni w latarkę, Elżbieta i ja przyświecaliśmy sobie telefonem komórkowych i prowadziliśmy ożywioną dyskusję. Aż tu nagle… Pola. W kąciku. W siadzie prostym o mur wsparta. I zupełnie zaspana.

- Jest Pola, znaleźliśmy ją – powiadomiliśmy resztę uradowani.
- A o co chodzi? Dlaczego tu jesteście – zapytała Pola zdziwiona jak najbardziej serio, acz z błąkającym się po licu uśmiechem.

Nie wiedzieć czemu Jacek się nie uśmiechał. Ale też Poli nie zabił, o co przez chwilę go podejrzewałem. Po pacyfikacji Poli kontynuowaliśmy panelowe dyskusje wielotorowe, a nawet wysyłaliśmy z Karoliną smsy do Tunezji. Rano było bardzo wesoło, kiedy próbowaliśmy je odczytać.
Po południu przyjeżdża Przemek. Ciekawe, co będziemy robili wieczorem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz