Fortuna kałem sie tuczy


poniedziałek, 10 grudnia 2012

Teatr Wielki, Gala baletowa

Kolorowo i dynamicznie


Najlepszym zaproszeniem do Teatru Wielkiego w Łodzi na Galę baletową są zdjęcia, jakie Maciej Piąsta zrobił tancerzom. W świetnej scenografii Katarzyny Zbłowskiej reżyserował Dominik Muśko. Zapraszam do obejrzenia. Zdjęć, ale przede wszystkim przedstawienia. TWŁ gra Galę baletową jutro, czyli 11 grudnia i poźniej: 10 i 11 stycznia i 24 lutego 2013 (na scenie Teatru im. Jaracza).

Nazar Botsiy

Valentyna Batrak, Witold Biegański
 


Bogumiła Sołek, Nazar Botsiy
 

Klaudia Strzelczyk

Nazar Botsiy

Gintautas Potockas, Monika Maciejewska-Potockas

wtorek, 27 listopada 2012

Wiadomości Dnia Łódź



Impreza 14 grudnia 2012

Poniżej lista osób, które zadeklarowały udział w spotkaniu. Czy ktoś jeszcze z zaproszonych (a zaproszeni są wszyscy z redakcyjnego składu) przybędzie? Jesteśmy na etapie ustalania wysokości składki i wyboru miejsca. Zapisywać się prosimy bardzo!!!
 
Kajus Augustyniak

Jurek Barski

Jacek Binkowski

Sławek Burzyński

Grześ Gałasiński

Ania Gronczewska

Sławek Jastrzębowski

Ania Kołodziejczak

Marek Kondraciuk

Jarek Kudaj

Boguś Kukuć

Ania Kulik

Arek Krystek

Michał Lenarciński

Marcin Małek

Dario Pawłowski

Maciek Piąsta

Wiesiek Pierzchała

Wiktor Sawiuk

Ela Sokołowska

Krzyś Szymczak

Darek Śmigielski

niedziela, 18 listopada 2012

Teatr Wielki: Pamięci łódzkich artystów

Niezwykłe wydarzenie

Dwa wspaniałe requiem Luigiego Cherubiniego wykonali dziś w katedrze Chór i Orkiestra Teatru Wielkiego w Łodzi pod batutą Rubena Silvy. Przeżycie było niesamowite: kościół wypełniony melomanami, wśród publiczności wierni widzowie teatru, jedni z najwybniejszych polskich śpiewaków, a zarazem wspaniali małżonkowie: Delfina Ambroziak i Tadeusz Kopacki, i cudowna Ewa Karaśkiewicz - wieloletni soliści Teatru Wielkiego w Łodzi. Na wielkich ekranach wyświetlane były nazwiska tych, których nie ma już z nami od 2000 roku: blisko trzysta nazwisk, życiorysów, nieprównanie więcej dzieł i uczuć. To był niezwykły koncert.


   

 
                                                                FOT.: MACIEJ PIĄSTA

środa, 14 listopada 2012

Zlot Wiadomości Dnia

Gazeta to coś więcej

Porozmawiałem z przyjaciółmi z "Wiadomości dnia". To gazeta, która powstała w 1990 roku i przejęta została przez "Dziennik Łódzki" w roku 2000. Istniała 10 lat. Kiedyś to opiszę. A dziś, drogą sieci, zparaszam, w imieniu Ani Kulik, Darka Śmigielskiego i własnym, wszystkich, którzy ją tworzyli, i w tej redakcji pracowali, na spotkanie: 14 grudnia. Miejsce i czas ustalimy za tydzień. Zapraszamy wszystkich: zgłaszajcie akces. Prosimy

wtorek, 13 listopada 2012

Strach

Jak to pojąć?

Myślę, że nadeszła pora, aby wycofać się ze wszystkiego. Z życia publicznego, z oglądania telewizji, wymyślania, kreowania, dyskutowania. Coraz mniej jest faktów godnych zastanowienia: więcej za to wykreowanych, błahych, prostackich. Zerojedynkowych.  Rzeczywistość mnie przeraża. Przerasta. Rządzi Miasto, Masa, Maszyna. Człowiek ginie, traci znaczenie, przestaje być nawet symbolem czegokolwiek. Polityka wymieszała się z szambem i vice versa. Miasto mówi mi, że nie jest mną zainteresowane. Maszyna zaczęła mnie mielić. Masa jest zdezorientowana. Nie widzę miejsca dla człowieka.

wtorek, 30 października 2012

Teatr Wielki: Tosca - Cichocka

Dziś trzecie łódzkie przedstawienie "Toski". Tytułową bohaterkę śpiewała Monika Cichocka, Scarpię - Stanisław Kierner. Autorem zdjęć jest Maciej Piąsta






poniedziałek, 29 października 2012

Teatr Wielki w Łodzi. Tosca

Zdjęcia z prób generalnych. Fot. Maciej Piąsta


 Katarzyna Hołysz i Sylwester Kostecki


 Katarzyna Hołysz i Adam Szerszeń












Grzegorz Szostak

niedziela, 28 października 2012

Tosca, Teatr Wielki Łódź: Hołysz, Kuk, Szerszeń



Stało się

Próba generalna: Piotr Halicki (zaśpiewa dziś), Tomasz Kuk i Andrzej Kostrzewski (śpiewali wczoraj).
Fotografował Maciej Piąsta


Wczorajsza premiera "Toski" została bardzo dobrze przyjęta przez publiczność. Katarzyna Hołysz debiutująca w partii Toski zachwycała, podobnie jak Adam Szerszeń - debiutujący w partii Scarpii i nie debiutujący w partii Cavaradossiego Tomasz Kuk. Piękny epizod stworzył Grzegorz Szostak jako Zakrystian, przekonująco zagrał i zaśpiewał Angelottiego Patryk Rymanowski, przejmująco poprowadzili postaci policyjnych rzezimieszków Andrzej Kostrzewski i Dominik Sutowicz. Orkiestra i prowadzący ją Tadeusz Kozłowski - genialni. Reżyseria Janiny Niesobskiej i Waldemara Zawodzińskiego - doskonała, znakomite, jak zawsze, kostiumy Marii Balcerek. Mądry, inteligenny teatr operowy.
Dorota Szwarcman napisała już na swoim blogu tak:

http://szwarcman.blog.polityka.pl/2012/10/28/festiwalu-pucciniego-ciag-dalszy/#more-2676

Czuję się w obowiązku poprawić Dorocie dwie pomyłki, wynikające zapewne z tego, że coraz trudniej - w pędzącej rzeczywistości - liczy się nam wszystkim minione lata. I tak: Dorota "Operetkę" Gombrowicza w reżyserii Dejmka widziała w Teatrze Nowym w Łodzi (zesztą dziś teatr ten nosi imię swego założyciela i pierwszego dyrektora). Druga rzecz: Teatr Wielki w Łodzi ma 45 lat (otwarty został 19 stycznia 1967 roku), ale faktycznie - prowadzony jest w nim pierwszy w historii tak wielki remont. A scena - kiedyś jedna z najnowocześniejszych w Europie - najpewniej znów będzie mogłą sięgnąć po to miano.

Dziś w łódzkiej "Tosce"  publiczności przedstawią się: Ewa Vesin (Tosca), Sylwester Kostecki (Cavaradossi) i debiutujący nie tylko jako Scarpia, ale występujący pierwszy raz w zyciu na profesjonalnej scenie - Piotr Halicki. Będzie się działo!

Jutro dodam kilka zdjęć.

wtorek, 2 października 2012

Recenzja

Niepokorną mam naturę

Przeczytałem kilka recenzji kilku przedstawień. Rozmaitych gatunków: opery, musicalu, dramatu, teatru telewizji. Może więc jednak przeczytałem kilkanaście recenzji.
Z ani jednej nie dowiedziałem się czy omawiame przedstawienie było dobre, czy złe; ciekawe, oryginalne, czy sztampowe i nudne. Z większości nie dowiedziałem się kto w nim grał, nie mówiąc o tym jak grał. Nie wiem jak zostały przedstawienia wyreżyserowane, jaka była scenografia. Z jednej recenzji dowiedziałem się, że trąbki nie zawsze grały czysto.
Nie wiem, czy opisywane przedstawienia i odczytanie reżyserskich interpretacji trafiły w gust recenzentów, ani czy ich zadowoliły. A to przecież ważne, bo staram się za każdym razem podążać za gustem, czy upodobaniem recenzenta, staram się ufać Jego ocenie, budując sobie zarazem opinię o Jego (recenzenta) upodobaniach.
W przypadku większości recenzji nie wiem kto grał (śpiewał), więc nie wiem też jak. W większości nie wiem jaka idea przyświecała reżyserowi i czy była czytelna dla adresata. Nie wiem też jaka była scenografia (pomijam, że w zdecydowanej większosci nie dowiedziałem się kto jest jej autorem) i czy rymowała się z interpretacją.
 Przeczytałem kilkanaście recenzji z kilku spektakli i nie wiem jakie spektakle recenzenci obejrzeli. Wiem tylko, że odbyły się premiery. I że kładę głowę pod nóż. Jakoś niepokorną mam naturę. Przepraszam.

czwartek, 20 września 2012

Dziś Schubert i Niesobska

Pomyłki, literówki

Nie wiem jak, ale sie zdarza. Mnie też.  Ale zawsze przygnębia. Tu Schuberta autor traktuje jako Shuberta

http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/146583.html%0A



A tu Janina Niesobska jest Joanną


http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/146620.html%0A

A tu Niesebska

http://powszechny.pl/pl/zespol-administracyjny/ewa-pilawska

wtorek, 11 września 2012

Woody Allen, Ornella Muti, Zakochani w Rzymie

Nieudana wycieczka do Rzymu

Rzym jest piękny, oczami Woody'ego Allena nie tak piękny. Bo "Zakochani w Rzymie" - najnowszy film Allena - to ledwie błahostka, nawet nie wykorzystująca niczego więcej, ponad stereotypy, ponad obrazki.
W całym filmie znalazły się ledwie dwie, trzy dowcipne sceny, reszta to - mówiąc może mało elegancko - wata. Brakuje dramaturgii, błyskotliwości, bigla. Zastępuje je jakaś scenariuszowa skleroza, przewidywalne skojarzenia - bardziej niż banalne.
Na ekranie w małym, dekoracyjnym epizodzie Ornella Muti, której dawno na naszych ekranach nie widziałem. No i Penelope Cruz w jedynej wyraziście napisanej roli. I już. Jedyne, co zawdzięczam temu filmowi, to powrót tęsknoty za Rzymem. Chciałbym znów zobaczyć Rzym, ale tak, jak ja chcę. Nie tak, jak Allen."Mój" Rzym jest ciekawszy.

środa, 5 września 2012

Dno Piotrkowskiej 69


Uprzejmy inaczej

I znów z cyklu „Gdzie my żyjemy”?

Kolega ma upodobanie, skądinąd praktyczne, w wyszukiwaniu ofert z tzw. Groupona. Ale, jak to bywa, czasami nie jest w stanie podołać terminom. Kilka tygodni temu zaproponował mi skorzystanie z oferty gastronomicznej, co było przeze mnie życzliwie przyjęte. Podobnie przez restaurację. Dwa dni temu napisał do mnie (mieszka w innym mieście):
- Nie jestem w stanie wykorzystać kuponów do pierograni, a mam cztery, czy mogę Ci je zaoferować?
- Z przyjemnością skorzystam – ucieszyłem się, bo jakoś czasu na zakupy nie było i lodówka świeciła światłem własnym.

Kupony dostałem drogą elektroniczną, dwa dni usiłowałem zarezerwować stolik, lecz bez skutku: telefon restauracyjki nie odpowiadał. Dziś udałem się (w towarzystwie) do pierogarni (ul. Piotrkowska 69) . Kilka stolików, jeden wolny, przy bufecie kilka osób. Okazuje się, że wszyscy z kuponami Groupona. Za ladą bufetu młody człowiek.

- Dzień dobry, widzę, że ja, jak i Państwo, przyszedłem na obiad.
- Nie ma wolnych stolików, a poza tym trzeba było sobie zarezerwować – rzuca dziarsko młodzian.
- Dzwoniłam do państwa od trzech dni i nikt nie podnosił słuchawki.
- To miała pani pecha – z uśmieszkiem satysfakcji odpowiada młodzian.
– A ci państwo się dodzwonili.
- Ja dzwonię od dwóch dni i tez się nie dodzwoniłem – wtrącam swoje trzy grosze, sądząc, że zrobię wrażenie.
- No i co z tego? – rezonuje chłopię.
- Pan jest nieuprzejmy – spostrzega klientka, która coraz bardziej jest zmieszana.
- O, a tu jest jeden stolik wolny – zauważam bystrze.
- Ale jest przy nim jedno krzesło, więc dwie osoby i tak nie usiądą - triumfuje pan personel.
Przy stoliku obok (z trzema krzesłami) siedzą dwie osoby.

- Przepraszam, czy to krzesło jest wolne – pytam.
- Tak, proszę wziąć – odpowiadają uprzejmie goście.
- Nie ma po co, bo ten stolik jest i tak zarezerwowany, więc pan tu nie usiądzie – triumfuje chłopię z obsługi. – Proszę już wyjść i nie przeszkadzać mi w pracy.
- A to już jest chamstwo – wydaje mi się, że brzmię dostatecznie dramatycznie, by subiekt się zreflektował.
- Co najmniej chamstwo – wspiera mnie pani, która też liczyła na obiad i to w towarzystwie trzech osób. – Wie pan (to do mnie) dziś mamy pewną rocznicę i zaprosiłam najbliższych na poczęstunek – mówi nie mogąc wyjść z osłupienia.
- A na kiedy mógłbym zarezerwować stolik – chwytam się brzytwy już się ciesząc, że wyjdzie jednak na moje.
- Na piątek o godz. 12 – odpowiada chłopię zerkając w jakieś zapiski.
- Ale o godz. 12 to obiadu się nie je, może później – tracę sympatyczny ton.
- To wcale się nie je – lśni błyskotliwością młodzieniec.
- Czy może pan poprosić właściciela – myślę, że tym pytaniem osiągnę wszystko.
- Nie, właściciela nie ma, będzie w przyszłym tygodniu.
- Jaki jest do niego telefon – gorączkuje się pani z rocznica i gośćmi.
- Nie ma telefonu, mogą sobie państwo oddać kupony i Groupon odda wam pieniądze – odpowiada chłopak i znika za kotarą.
- Ja pracuję w takim miejscu, że to nie ujdzie im na sucho – konstatuje pani. 
- Nie pomyliłem się, to jest chamstwo – i tym stwierdzeniem wieńczę swoje pyrrusowe zwycięstwo.
A przecież wystarczyło powiedzieć przepraszam, nie sprostaliśmy organizacyjnie, nie przewidzieliśmy tak wielkiego zainteresowania, zapraszamy kiedy indziej. Oczywiste jest, że moja noga tam nie postanie, czego i Państwu życzę.

czwartek, 30 sierpnia 2012

Doraźnie, łódzkie MPK

Jadę sobie autem

ulicą Kilińskiego. Światła, mam czerowne, więc stoję. Nagle uderza w moje auto coś. Trzykrotnie. Okazuje się, że to samochód ciężarowy Star. Samochód ów jest pojazdem MPK - tzw. pomoc techniczna.
- Nie widział mnie pan? - ukrywam niechęć wobec sprawcy.
- Widziałem, przecież stał pan przede mną - odpowiada zażywny czterdziestolatek.
- I???
- Hamulce mi wysiałdy, przepraszam - dodaje, a ja juz zbity z tropu, bo widzę z drugiej strony człowieka.
- Nie szkodzi - mówię i sam nie wierzę w to, co słyszę z ust swoich, bo tył auta zdewastowany.
- Piszemy oświadczenie, czy mam wołac policję - pytam uprzejmie.
- Oświadczenie - odpowiada sprawca. I dodaje - Cholera, jesteśmy jedynym pogotowiem technicznym MPK na Łódż, Zgierz i Ozorków. No i teraz nie ma pomocy technicznej.
- Co pan mówi? - pytam ogłuszony i ogłupiały zarazem, bo łeb mi się zatrząsł od tych uderzeń.
- No tak - mówi pan z MPK - teraz nie ma pomocy technicznej w regionie.
A jest godz, 16.30. A adres -Kilińskiego 129.
- Piszemy oświadczenie? - pytam uprzejmie.
- Tak, ale zadzwonię po dyżurnego, on przywiezie druk oświadczenia.
Dzwoni. Dyżurny pojawia się, chyba w CC, nie może drzwi otworzyć, gdy otwiera, zamyka je z trudem. Piszemy oświadczenie na druku MPK. Powód kolizji - awaria hamulców w samochodzie pomocy technicznej MPK. Pan sprawca mnie przeprasza, ja na to, że nie szkodzi, chociaż tyłu auta brakuje cokolwiek i głowa boli.
Wracam do domu.
Myślę, co w zasadzie mnie zdumiewa.
Uderza w moje auto wóz pomocy technicznej MPK - jedyny dziś w mieście. Z powodu awarii hamulców.
Gdzie ja żyję????

środa, 27 czerwca 2012

Bogusław Linda skończył 60 lat

,,Kurwy" i artysta

Bogusław Linda kończy dziś 60 lat. Jakoś to dla mnie okropnie zabrzmiało: idol polskiego kina akcji („Psy” itp.) ma 60 lat? Zestarzał się?

Z Lindą zetknąłem się kilka razy w życiu. Pierwszy raz, gdy miał grać główną rolę w filmie, który nie miał budżetu. I jak szybko zetknąłem się, tak szybko się „odetknąłem”. Ostatecznie zagrał Dedek, który po latach okazał się TW.

Kolejne razy to już nie była moja kariera filmowa, a dziennikarska. I spotykaliśmy się na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Po raz drugi zostaliśmy sobie przedstawieni, a o ile dobrze pamiętam, aktu dokonał Czarek Pazura, z którym wówczas przyjaźniliśmy się dość blisko. Zawodowo porozmawiałem z Lindą chyba ze dwa, trzy razy. Pamiętam, że chyba w pierwszym z wywiadów Linda odpowiadając na pytania użył słów powszechnie uznanych za brzydkie, mianowicie kurwa mówił i skurwysyn. W kontekście ról, jakie grał. Mnie naturalnie słowa te nie bulwersowały (i nie bulwersują), więc wywiad do gazety poszedł w wersji nie zmienionej. Korekta chciała poprawiać, na szczęście Ewa Kluczkowska, która była naczelną „Wiadomości dnia” poprawiać nie pozwoliła.  I tak 15, a może i 20 lat temu, dzięki Lindzie, mnie i Kluczkowskiej prasa lokalna wzbogaciła się o „nowe” wyrazy.  

A polskie kino dzięki Lindzie ma jego piękne role m.in. w „Kobiecie samotnej” i „Przypadku”. Ja szczególnie cenię Jacka, u boku Marysi Chwalibóg,  w filmie Agnieszki Holland. Linda nie miał jeszcze trzydziestki.

100 lat.

Euro 2012: Kręcina Kuźniarem zakręcił

Wszystkiemu winien w-f

Ranek przyniósł mi rozbawienie. W moim telewizorze na żywo rozmawiał z Jarosławem Kuźniarem pan Kręcina. I pan Kręcina wkręcał Kuźniarowi m.in. to, że piłkarze polskiej reprezentacji grają tak słabo, bo na lekcjach w-f dzieci nie ćwiczą, albo źle ćwiczą, a nauczyciele też jakoś nie bardzo...

Gdyby Kuźniar był błyskotliwy, może nie musiałby przygotowywać się do rozmowy z takim intelektualistą, jak Kręcina. Ale tradycyjnie słabo przygotowany Kuźniar, dziś nie obronił bramki i Kręcina strzelał gole. Takie szmaty właściwie to były.

Bo co to za argument z tymi szkołami? Czy reprezentację wybiera się z całej populacji? Założę się, że więcej chłopców z oddaniem i zapałem gra w piłkę nożna, niż uczy się pilnie fizyki i matematyki. A uczelnie funkcjonują, kształcą inżynierów, ba: w Polsce jest więcej niż 11 profesorów np. fizyki lub chemii. Na pewno więcej chłopaków trenuje w szkolnych klubach sportowych, niż pracuje w skupieniu w kółku biologicznym, a przecież lekarzy jest w Polsce wielu.

No cóż, Kręcinie udało się wykręcić sianem…

Nie naśmiewam się z nazwiska, ale trudno powiedzieć, by nie pasowało ono do tego pana. On i jego nazwisko przywołują literacki obyczaj nadawania nazwisk charakteryzujących postać. Tak robił m.in. Fredro, gdy rejentowi w „Zemście” dawał nazwisko Milczek, a cześnikowi – Raptusiewicz. I to by było na tyle J

wtorek, 19 czerwca 2012

Ostry dyżur... na okulistyce w szpitalu im. Jonschera


Profesor pełen tortu

To blogowy zapis pisma, jakie wyślę do NFZ. Może jedynie  podaruję im niektóre szczegóły własnej oceny, skupiając się na faktach.
Weekend poza piękną pogodą przyniósł potworny ból oka.  Weekend na wsi ma swoje prawa, więc poczułem, że nie wypada zawracać głowy autochtonom, bo niby co?

- Oko mnie boli – poskarżę się i stanę w kolejce z – dajmy na to – dzieckiem z naderwaną rączką przez kombajn, podczas gdy w tzw. rodzinnej przychodni przyjmuje okulista.

Ból i oko dowiozłem do Łodzi po zmroku.
Rano.

- Dzień dobry, chciałbym przyjść dziś do okulisty…
- Termin jest za dwa tygodnie, ale NFZ nie podpisał z nami kontraktu, więc wizyta u okulisty jest płatna, podobnie jak leki przez niego zapisane i badania ze skierowań wynikające.

- Ale mnie oko boli, bardzo…
- To niech pan próbuje na ostrym dyżurze, u Jonschera.

- A jaki tam numer telefonu?
- Nie wiem.

Jonscher, Milionowa, daleko… Wiem, WAM, WAM jest dobry.
- Dzień dobry, czy mogę przyjść do okulisty? Oko mnie boli…

- My nie przyjmujemy nagłych przypadków, ostry dyżur mają u Jonschera.
Kapitulacja: Jonscher.

- Dzień dobry, czy mogę przyjść do okulisty? Oko mnie boli?
- A to coś pilnego?

- Dla mnie bardzo.

- No, to oceni lekarz, ale proszę. Do przychodni, czy na dyżur?
- A co za różnica?

- Do przychodni trzeba się zapisać, a na dyżur nie.
- To na dyżur. Gdzie mam się zgłosić?

- Na oddział okulistyczny.
Jonscher „na oko” wyremontowany, korytarze pełne ludzi, klatka schodowa paskudna, na pierwszym piętrze budynku „A” drzwi do upragnionego gabinetu, prosto z klatki schodowej. Trzy oczekujące panie szczebioczą radośnie. – Po co one przyszły na ostry dyżur – myślę – skoro „na oko” oczy mają zupełnie OK? Próbuję zajrzeć do gabinetu, ale drzwi są zamknięte.

- W środku jest pacjent – informuje mnie jedna. Okazuje się, że najpierw muszę zarejestrować się. Zajmuję kolejkę, schodzę do rejestracji. Po serii pytań kobieta podsuwa mi jakiś formularz.
- Pan to wypełni.

- Ale ja nie widzę, na nosie nie mam korekcyjnych, tylko ciemne, bo mnie światło razi.
- To ja będę czytała, a pan będzie pisał. Napisałem, „wołami”. Dostaję kartę, wracam na korytarz. Pod gabinetem skład nie zmieniony. Po 40 minutach wychyla się głowa i pani doktor prosi „następną osobę”. Po 7 minutach następna osoba wychodzi, ale wejść nie można: pani doktor poprosi sama. Po kolejnych 40 minutach pani doktor „prosi” i sytuacja powtarza się. Pokonuję szyfry przy drzwiach na oddział i pytam o ordynatora. U siebie go nie ma, więc może w pokoju lekarskim.

- Dzień dobry, szukam profesora Nawrockiego.
- Słucham – odpowiada mi pan zajadający się tortem. Na ogromnym stole trzy wielkie torty, ledwie odpakowane z pudeł. Przy stole trzech panów zajętych konsumpcją.

- Czekam na wizytę u okulisty, na ostrym dyżurze, ponad półtorej godziny, w tym czasie przyjęto dwóch pacjentów, których wizyty trwały niespełna 10 minut.
-  No i? – w pytaniu pana profesora nie słychać jednak zaciekawienia, a raczej irytację. W pytaniu słychać też mozolne przełykanie tortu.

- Ja tego nie rozumiem. Jeśli państwo nie są w stanie sprostać sytuacji ostrego dyżuru, to może lepiej zrezygnować – wydaje mi się, że jestem złośliwy.
- Tu wszyscy pracują  - odpowiada pan profesor nie przerywając jedzenia i oczywiście nie wstając z krzesła, bo co on się będzie przed pacjentem poniżał.

- No właśnie widzę.  Smacznego.
- A z takimi uwagami, to do dyrekcji – dorzuca profesor pełen tortu.

- Nie omieszkam – zapewniam pełen wkur….
Wracam na klatkę schodową. Po 20 minutach wychodzi pacjentka, wchodzę do gabinetu mijając ją w drzwiach. Lekarka coś pisze przy biurku.

- Dzień dobry – mówię szczęśliwy, że oto jestem u celu.
- Proszę wyjść, jestem zajęta.

- Poczekam, oko mnie boli bardzo… Proszę zrozumieć moje poirytowanie, ale czekam już blisko dwie godziny.
- A co mnie to obchodzi – rzuca nie podnosząc głowy znad papierów damesa.

- A co panią w ogóle obchodzi?
- Teraz będę badała pacjentce dno oka i pana nie przyjmę.

Wracam na korytarz.
- Taka młoda, a już chamka – odpowiadam na nieme spojrzenia pozostałych, którzy są zbudowani moją odwagą, czytaj wejściem do gabinetu. Po 3 minutach uchylają się drzwi i pojawia się głowa pani doktor. Nareszcie – cieszę się w duchu, a tymczasem…

- Niech się pan uspokoi, tu wszystko słychać przez drzwi – komunikuje damesa łykając jakieś przedziwne kompleksy i znika za drzwiami. Po 10 minutach pojawia się znowu i – Następny proszę. A następny to ja!!!
- Dzień dobry –powtarzam się, ale jakoś inaczej nie umiem.

- Co panu jest?
- Oko mnie boli od soboty i…

- Jakie pan ma szkła korekcyjne?
- Plus dwa na…

- Sama sprawdzę.

Do gabinetu wchodzi pan profesor pełen tortu. Siada przy aparacie.

- Pan tu podejdzie, głowę na podstawek położy. Opieram brodę na podstawku, opieram czoło o inny (oczywiście nie przetarty nawet). – Nic tu nie ma – konkluduje profesor pełen tortu. Lekarka, jakby uspokojona zajmuje jego miejsce i powtarza badanie.
- Jestem zaniepokojony, bo wynalazłem w podręczniku, że to może być zapalenie oka.

- To pan nie doczytał – żółć kapie z każdej wypowiadanej sylaby. Zakrapia mi atropinę, wracam na korytarz, po 20 minutach znów w gabinecie. Dno oka zbadane, zero informacji zwrotnej, ja już nawet nie pytam, bo co za przyjemność patrzeć, jak młoda i niebrzydka lekarka kołtuni się we własnym kompleksie ważności.
Anna Krzymianowska – bo tak się damesa nazywa, zapisuje leki, ja w skołowaniu nie pytam o dawkowanie, ona nie mówi, no bo przecież nie może się poniżać.

- Dziękuję, do widzenia – to ja do lekarki. Z drugiej strony wymowne milczenie. A więc jednak nie myliłem się, młoda, a już chamka.

W aptece farmaceutka podaje mi leki (77 PLN)

- Pan jak widzę po atropinie, zna pan dawkowanie leków?
- Nie – stwierdzam lekko zaniepokojony.

- Na recepcie lekarka musiała napisać, więc ja panu przepiszę na opakowania leków, żeby się panu nie pomyliło.
- Dziękuję.

- Nie ma za co.

Oko wciąż boli.












poniedziałek, 18 czerwca 2012

Tosca: Cichocka, Hołysz, Vesin

Koleżanki z pracy

Właściwie nie mogę już doczekać się wakacji i chciałbym, żeby trwały jak najdłużej. W perspektywie jednak jest bardzo kusząca premiera Teatru Wielkiego: "Tosca" Pucciniego. Reżyserować będą Janka Niesobska i Waldemar Zawodziński. A w partii tytułowej - trzy wielkie śpiewaczki: Monika Cichocka, Katarzyna Hołysz i Ewa Vesin. Każda inna, każda z ogromnym temperamentem, każda znakomita. Jakie będą trzy Florie Toski w Łodzi? Odpowiedź już pod koniec października. A na bannerze reklamowym, który zawiśnie już niedługo na fasadzie TWŁ, wyglądać będą tak.

                                       

Banner zaprojektowałem wspólnie z Iwoną Marchewką, najlepszą Marchewką świata :) Nasze Toski mierzą ponad 6 metrów

niedziela, 17 czerwca 2012

Posprzątane Złote Maski 2012


Pozłocone

Złotą Maskę dla najlepszego spektaklu sezonu 2011/2012 otrzymał Teatr im. Jaracza, za "Posprzątane" w reż. Mariusza Grzegorzka.

Złota Maska za najlepszą reżyserię - Mariusz Grzegorzek, za „Posprzątene”.

Złota Maska za najlepszą reżyserię - Zbigniew Brzoza za przygotowanie spektaklu dyplomowego studentów aktorstwa PWSFTviT w Łodzi "Z Różewicza dyplom"

Złota Maska za najlepszą scenografię – Grzegorz Wiśniewski, za „Króla Ryszarda III” we własnej reżyserii.

Złota Maska za najlepsze kostiumy: Maria Balcerek, za trzy prace zrealizowane w Teatrze Wielkim w Łodzi: „Wielka Gala Operowa”, „Hiszpańskie fascynacje”, „Madama Butterfly”

Złota Maska za najlepszą rolę kobiecą – Gabriela Muskała za rolę Virginii w „Posprzątanym”.

Złota Maska za najlepszą rolę męską - Michał Staszczak za rolę księcia Buckingham w spektaklu "Król Ryszard III".

Złota Maska za debiut - Piotr Trojan za rolę Ifigenii w spektaklu "I Ifigenia".

Złota Maska za pracę duetu reżyser-dramaturg (przyznana po raz pierwszy w historii)  - reżyser „I Ifigenii”  Tomasz Bazan i dramaturg Szczepan Orłowski.

Złota Maska za wysoki poziom artystyczny za Koncert na Wielki Tydzień z muzyką Pergolesiego i Rossiniego i Koncert muzyki Wojciecha Kilara – Teatr Wielki w Łodzi.

Złota Maska za kierownictwo muzyczne spektaklu "Madama Butterfly" na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi - Tadeusz Kozłowski.

Złota Maska dla tealtru lalkowego - "Niewielki, niemały król" w reż. Bogdana Nauki - Teatr Lalek "Arlekin".

Po raz pierwszy przyznana została Złota Maska za najciekawsze wydarzenie w teatrze nieinstytucjonalnym. Otrzymało ją Stowarzyszenie Teatralne Chorea za realizację artystyczno-społecznego projektu "Oratorium Dance Company".

Czarnej Maski nie przyznano.

Złote Maski w sezonie 2011/2012 przyznała kapituła w składzie: Renata Sas ("Express Ilustrowany"), Dariusz Pawłowski i Łukasz Kaczyński ("Dziennik Łódzki"), Małgorzata Karbowiak ("Kalejdoskop"), Piotr Grobliński (www.reymont.pl) oraz Igor Rakowski-Kłos ("Gazeta Wyborcza"). I choć członkiem dożywotnim kapituły jestem, to po raz pierwszy w decyzjach udziału nie brałem. Nie wypadało.

wtorek, 12 czerwca 2012

Tomasz Zimoch, Polska - Rosja 2012

Komentarze i metafory

Tomasz Zimoch w I Programie Polskiego Radia przechodził samego siebie. Nie potrafiłem zanotować wszystkiego, ale kilka spostrzeżeń tak. Są niesamowite, jak Tomek:

Rosjanie wykazują trzęsienie nogami

Polacy w bieli, jeszcze mają czyste majtki

Nasze wysokie chłopaki, nasze wieże Eiffla

Damian Perquis przecięty bólem

Krew szuka sobie ujścia jak Wisła przepływająca obok stadionu i wpadająca do morza

Piłkę trzeba pieścić jak kobietę

Jasnym piłkarskim butem prawej nogi kopnął piłkę

Sprawdził kolana, jakby były to drogocenne kamienie, z których rosyjski jubiler…

Ten jednoosobowy mur ma być murem kremlowskim
Mamy ten remis wytargany

Złote Maski 2012, Lodź

Złote Maski 2012

Już w najbliższą niedzielę, 17 czerwca, zostanie ogłoszony werdykt kapituły Złotych Masek. Z racji pracy po raz pierwszy nie uczestniczę w obradach dotyczących nagrody, którą wymyśliłem. W niedzielę o godz. 19 tu znajdzie się werdykt: punktualnie z godziną wręczenia nagród..

niedziela, 3 czerwca 2012

Kolekcja cd. Piotrkowska

Cudza fotografia

No, może nie taka cudza, bo zrobiona przez zaprzyjaźnionego Czarka Pecolda, z którym pracowaliśmy, z przerwami, przez kilkanaście lat w różnych redakcjach. Czarek bardzo się zmienił na przestrzeni tych lat (na dodatek na lepsze, co nie jest takie częste), ale przede wszystkim zmieniało się jego fotografowanie. Od kilku lat zaskakuje mnie swoim spojrzeniem na świat i ludzi. Oczywiście mam na myśli to spojrzenie przez obiektyw. Nie rozdrabniając się i nie wchodząc w szczegóły - Czarek robi zdjęcia wyrafinowane i... wrażliwe. Na każdym niemal widać jego uczucie, jakie żywi do, że tak powiem, fotografowanego obiektu.

                                                                                               FOT: CEZARY PECOLD
                                             

Zobaczyłem na fb tę fotografię i poprosiłem, bym mógł ją umieścić tutaj. Zgodę dostałem.
I teraz cd. Piotrkowska: Zdjęcie Cezarego pokazuje i mówi o malowaniu światłem obrazów. A na obrazie, dwa pierwsze duże budynki w sercu Łodzi: na skrzyżowaniu Piotrkowskiej z Tuwima/Andrzeja. Te dwa budynki od kilku lat są pustostanami. W pierwszym od prawej - nazywanym Domem buta - mieścił się duży magazyn handlowy, nazywało się to chyba Galeria Centrum (a może inaczej) i prezentowało okazale. Drugi budynek to kiedyś Dom prasy (chyba nie mylę się), dostojny, masywny, imponujący. Podobno mają w nim powstać apartamenty. Podobno, bo od kilku lat informują o tym coraz bardziej spłowiałe tablice umieszczone w ślepych oknach...
Czarku, raz jeszcze dziękuję za zdjęcie.

sobota, 2 czerwca 2012

Piotrkowska

Piotrkowska street, mojego miasta mit

Pospacerowałem dziś Piotrkowską - ulicą, którą słynie moje miasto. To zawsze była dobra sława. Dziś było przygnębiająco. Ulica była wyludniona (między godz. 12 a 14), na betonowej kostce plamy brudu i śmieci. Gazoniki z kwiatkami rachitycznymi, kawiarniane ogródki monotonne i ogromne, wiele z nich z wielkimi stołami i ławami - taki jakiś country style...
Wiele kamienic z odnowionymi elewacjami, więcej z nie odnowionymi, sypią się tynki, balkony, rozpadają schody. Witryny sklepów... trudno dostrzec ciekawe, bo zdominowane przez bankowe pseudowystawy i lumpeksy. Szaro, smutno...
Tak zwane "China Town" zabałaganione, brudne. Skrzyżowanie Piotrkowskiej i Mickiewicza/Piłsudskiego - duże. Więc i dużo bałaganu, sypiącej się kostki brukowej, obstawione budkami, równie ohydnymi i niepotrzebnymi, jak te przy skrzyżowaniu z Zamenhofa.
Fajny sklep-galeria przy Piotrkowskiej 113 - niezmiennie. Zawsze mi się tam podobało, podoba do dziś. Nawet zakupu dokonałem.
Przy pasażu Rubinsteina - przyjęcie kloszardów. Przejeżdża straż miejska mało mnie nie potrącając. Skoro ledwie mnie zauważyli na środku ulicy, to czemu dziwić się, że nie widzą popijawy na trawniku.
Sporo "lokali do wynajęcia". I to, jak można domyślić się, od kilku miesięcy.
Nie wiem dlaczego ludzie dziwią się, że Piotrkowska staje się martwa. A czego niby tu ludzie mają szukać, skoro niewiele się im proponuje.
Skoda, że nie ma pomysłu na uwiedzenie angielskich turystów, którzy tabunami przyjeżdżają do Krakowa. I to wcale nie zwiedzać Wawel czy inne atrakcje architektoniczne. Oni przyjeżdżają do Krakowa bawić się: okupują puby, owszem, sporo piją, ale... Zostawiają w Krakowie każdego weekendu mnóstwo pieniędzy: jedzą, piją, śpią, przemieszczają się. Zarabiają właściciele knajp, komunikacja miejska, taksówkarze, lotnisko, hotele i hostele. A później od zarobionych pieniędzy wpłacają do miejskich kasy podatki.
A może warto byłoby Łódź wypromować w UK (i nie tylko) jako doskonałe miejsce spotkań i zabawy? Ja bym spróbował.

środa, 23 maja 2012

Łódź tonąca

Miasto zanikające

Łódź kurczy się, zapada w sobie, zanika. Historia pokazuje, że nie jest to przypadek odosobniony: podobny los spotkał Łęczycę, Piotrków Trybunalski, Zgierz. Łódź, wydawało się, nie podzieli losu tych miast - dziś prowincjonalnych miasteczek.Tymczasem na naszych oczach następuje systematyczna degradacja miasta. Łódź stacza się po równi pochyłej.
Zawsze mieszkałem w drugim co do wielkości mieście w Polsce. Dziś już w trzecim. Mamy mniej kin i teatrów, niż w słusznie minionym okresie socjalizmu. Także mniej ambicji. Wiele rzeczy cieszy (Manufaktura, MS-2), ale więcej martwi: ruiny domów, fabryk, upadła Piotrkowska. Wydaje mi się, że powodem jest nie tyle brak pieniędzy (przemysłu), co jednak ważne, ale brak wiary w siebie. Chcieć,  to móc. W Łodzi o tym zapomniano, skupiając się na "przesuwaniu" pomnika Kościuszki.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Zawodziński, Lenarciński

Lubię to



Kto zgadnie, gdzie zostało zrobione zdjęcie?

środa, 4 kwietnia 2012

Teatr Wielki w Lodzi: Pergolesi, Rossini, Kilar

Było genialnie!

                                                                          Fot.: Maciej Piąsta
                                                                                            

Dwa wspaniałe dzieła, reprezentujące dwie epoki: Stabat Mater Pergolesiego i Stabat Mater Rossiniego, wypełniły wieczór w kościele św. Mateusza w Łodzi. Bohaterami koncertu byli: Chór i Orkiestra Teatru Wielkiego w Łodzi, soliści: Dorota Wojcik, Olga Maroszek (Pergolesi) oraz Joanna Woś, Bernadetta Grabias, Pavlo Tolstoy i Aleksander Teliga (Rossini) – wszyscy pod znakomitą batutą Eralda Salmieriego. Długa owacja na stojąco ponad tysięcznej publiczności była nie mniej wspaniała, jak cały koncert.  Aż sobie zazdroszczę, że mogłem w nim uczestniczyć.  

A 3 maja, o godz. 20.30, w archikatedrze łódzkiej - koncert kompozytorski Wojciecha Kilara. Pod batutą Jacka Bonieckiego wystąpią: Chór i Orkiestra Teatru Wielkiego w Łodzi oraz Monika Cichocka, Agnieszka Makówka, Mirosław Niewiadomski i Grzegorz Szostak. W programie: Bogurodzica, Missa pro Pace i Victoria. Wstęp wolny!

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Co i jak piją Polacy?

Prosto z Kanady

Koleżanka z Kanady, wyemigrowała 20 lat temu, nadesłała mi taką oto wyliczankę. Niezbyt może mądra, ale są akcenty wywołujące uśmiech
JAK I CO PIJĄ RODACY
 
Lekarz pije na zdrowie
Matematyk na potęgę
Grabarz na umór
Ornitolog na sępa
Poborowy na krzywego ryja
Bankowiec na kredyt
Polarnik na zimno
Pediatra po maluchu
Aptekarz po kropelce
Filozof po namyśle
Krawiec po naparstku
Syndyk do upadłego
Fryzjer do lustra
Nurek do dna
Anestezjolog do utraty tchu
Kuba do Jakuba
Jakub do Michała
Perfekcjonista raz a dobrze
Kamerzysta aż mu się film nie urwie
Tenisista setami
Kolarz w kółko
Higienistka tylko czystą
Gastryk żołądkową gorzką
Lunatyk księżycówkę
Bliźniak brudzia
Nocny stróż w ciemno
Ichtiolog pod śledzika
Pilot jak leci
Mechanik z gwinta
Hydraulik z grubej rury
Patolog zalewa się w trupa
Wędkarz zalewa robaka
Woźnica wali końską dawkę
Stolarz wali klina
Żołnierz strzela lufę
Sprzedawca paliw wali w gaz