Fortuna kałem sie tuczy


środa, 28 lipca 2010

Saga Policyjna odcinek ostatni (chyba)

Absurd i groteska


Z przesłuchania wynika, że 4 grudnia 2009 o godz. 15.28 w Mysłowicach przekroczyłem prędkość o 22 km. Sprawa pójdzie do sądu, bo policja przez pół roku nie umiała ustalić miejsca mojego pobytu. Dostanę karę 100 PLN.
- Dlaczego poprzednio nikt mnie nie przesłuchał, gdy się zgłosiłem?
- Hm… No… Yyyy… Bo nie mieliśmy dokumentów.
- Słucham?
- Bo jak przyszły dokumenty z Mysłowic i kolega nie ustalił pana miejsca pobytu, to zostały one odesłane do Mysłowic. No i jak pana kontrolowali na Okęciu i dzwonili do Mysłowic i do nas, to u nas myśleli, że te pana dokumenty są (bo były), ale okazało się, że zostały odesłane. No i jak pan przyszedł, to tych dokumentów u nas nie było i nie mogliśmy pana przesłuchać.
- A to teraz się znalazły?
- Nie, no oni z Mysłowic odesłali je nam, bo też się dowiedzieli (od tych z Okęcia), że pan mieszka tam, gdzie jest zameldowany. No i to my musimy pana przesłuchać.
- A nie mogli ci na Okęciu? Przecież byłoby dawno po sprawie?
- No właśnie, ale nie mamy takiej wspólnej bazy…
- A XXI wiek?
- Niech pan da spokój – niebieski jakby się zawstydził. To miłe, myślę.
- Jak pan sądzi: szukanie mnie przez kilka miesięcy, kilku zaangażowanych w to policjantów w kilku komisariatach, wędrówki dokumentów…
- No, bo teraz ja odeślę dokumenty do Mysłowic do komisariatu, oni tam sporządzą wniosek do sądu, prześlą go, sąd się zbierze, wyda postanowienie i wyśle je do pana. To jeszcze kilka miesięcy.
- I kontynuując: po komisariatach krążą dokumenty, odbywa się kilkadziesiąt rozmów telefonicznych, przed „nami” wnioski z mysłowickiej policji do sądu, posiedzenie sądu, wreszcie postanowienie. Przecież żeby ukarać mnie 100 PLN, wydano kilka razy więcej, prawda?
- Tak mi się wydaje.

Żyjemy we wspaniałym kraju. A ja już nie jestem poszukiwany i jakoś dziwnie się z tym czuję. Absurdalnie?

P.S.
I dla wyjaśnienia dlaczego sąd. Otóż policja nie potrafiła wręczyć mi mandatu w ciągu miesiąca od daty popełnienia wykroczenia. I już po tym terminie mandatu wręczyć nie można. Pozostaje więc skierowanie do sądu grodzkiego, który na posiedzeniu (bez mojego udziału) ukarze mnie kwotą, o jaką wnioskuje policja. Jeśli sąd się zapędzi (a jest to możliwe, jak powiedział mi Igrek), to może mi „kropnąć” koszty sądowe. Wtedy ja mam ich nie zapłacić i napisać pismo do sądu, że to z winy policji.

Hm… Jak to z powodu jednego, grudniowego przekroczenia szybkości, wiele osób ma dobrze płatne zajęcia. A ile jest takich przypadków jak mój? Aż tu nagle, jak donosi portal internetowy, Magdalena Różdżka skończyła 32 lata.

17 komentarzy:

  1. Czy jest szansa, że koniec "Sagi Policyjnej" będzie początkiem "Sagi Sądowniczej" ??
    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. 2prokUrator: Jeśli tylko sąd da szansę, a Czytelnicy zachętę, to czemu nie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wysoki Sąd zapewne szansę da, ale jest jeden warunek ku temu: bez względu na treść wyroku (tego Wysokiego) trzeba będzie się od niego odwołać. :-)
    Wtedy zacznie się procedura, która zapewne nie będzie mieć szybko finału.
    A co wtedy Czytelnicy blogu (bloga??)?
    Będą szczęśliwi, mając zapewnione długie miesiące lektury.
    Czego oczywiście Obywatelowi ML nie życzę...

    OdpowiedzUsuń
  4. 2prokUrator: Dla Czytelników bloga (blogu?) wszystko: odwoływać będę się do śmierci.
    Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odwoływać należy się nie do "Śmierci", INO do "Sądu"!! ;) (tym razem tego Wyższego, a potem już chyba Najwyższego)...
    Ale to powinno być napisane w Postanowieniu Sądu (póki co tego Wysokiego). A jak nie napiszą, to tym bardziej się odwołać, bo "sprawiedliwość musi być po naszej stronie".

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi się podoba to, co pisze prokUrator, szczerze mówiąc nie mam pojęcia kto kryje się pod tym pseudo. Ale i tak podoba się mi ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. To może lepiej się nie ujawniać... żeby nie przestać (się) podobać...? :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ skądż ten pomysł z, że tak powięż, przestaniem podobania?!

    OdpowiedzUsuń
  9. tak jakoś misię pomyślało...
    a przy okazji: polska język - trudna język. heheh...

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj trudna prokUratorze, trudna. A mnie tak "Operetką" lekko trąciło, bo korespondencję z Karolajną S. uskuteczniałem, w kwestii, pardon, ineksprymabli. Oczywiście różowych, z pianką ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. owszem, czasem noszę, ale białe :-)
    i bez pianki ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaiste są one różowe i z niewyjaśnionych przyczyn znalazłam je w swojej szafie - podejrzewam, że należą do obywatela ML, bo przecież nie do mnie. I jest jeszcze koszulka na następną EuroPride, z napisem 'Wszyscy jesteśmy Chrystusami'... :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Teraz już wiem skąd te "pink ineksprymable". ;-)
    Tylko nadal nie rozumiem, po-czemu ta pianka?? Aż tak zimno było w Stolycy? Ja w tym czasie gościłem na "Viva Flamenco" i tam było bardzo gorąco... niczym w Andaluzji.
    Pianki bym zdecydowanie nie ubrał. :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja mam lepszy egzemplarz, nawet od Twojej, ML, historii. Mam klienkę, która była w tej samej sprawie aresztowana już dwukrotnie. Co najciekawsze, nim w ogóle postawiono jej zarzuty, próbowała złożyć wyjaśnienia w prokuraturze (chodzi o duże defraudacje bankowe). Debilka, która to prowadzi, z niezmąconą pewnością utrzymuje, że klientka ma ochotę mataczyć. Ciekaw jestem mózgu pani prokurator, żywcem z filmu mikrokosmos.

    Dziękujemy za wczorajszą kolację i wyśmienite towarzystwo. Było jak zwykle pysznie pod każdym względem!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Cóż.. takie jest selavi:)
    I ja także Wam dziękuję pod każdym względem!!!

    OdpowiedzUsuń