Fortuna kałem sie tuczy


czwartek, 8 lipca 2010

Policyjny savoir vivre, czyli…

subtelność muła

W sklepie znów "dzwonię" na bramce. Nie wiadomo dlaczego. Ochrona „puszcza” mnie wolno. Dzwoni telefon. Jacek K. opowiada o tym, jak smakują drinki z parasolką pod tunezyjskim niebem. Dzwoni drugi telefon, szybko kończę jedną rozmowę i odbieram drugą, bo to policyjny numer: telefonują z mojego ulubionego, łódzkiego komisariatu.


- Pan Lenarciński?
- Tak – w głosie własnym słyszę jakby radosne podniecenie.
- Mówi Iks. Proszę jutro stawić się na komisariacie…
- Ale ja już się stawiłem wczoraj. I to dwa razy.
- Ale nie rozmawiał pan ze mną.
- Bo pana nie było.
- A kto panu powiedział? Trzeba było mnie szukać.
- Ale ja nie wiedziałem kogo mam szukać. Na Okęciu odebrałem wezwanie na wtorek, na godz. 16. I byłem punktualnie. Jakiś protokół z mojej obecności i gotowości do złożenia zeznań spisał dyżurny.
- I ja mam tu napisane, że pan stawi się na każde wezwanie.
- Nie wiem, co pan ma napisane, bo ani nie czytałem tego protokołu, ani go nie podpisywałem.
- No więc jutro o godzinie…
- Ale mnie nie ma w Łodzi, jestem na wakacjach.
- W takim razie nie stawi się pan?
- Jutro nie, mogę w następny poniedziałek.
- Co to znaczy w następny?
- Skoro dziś jest 7 lipca, to najbliższy poniedziałek jest 12. a następny po nim jest 19 lipca.
- W takim razie odmawia pan stawienia się na przesłuchanie?
- Przesłuchanie? Nie, nie odmawiam.
- Bo ja musze pana przesłuchać w charakterze podejrzanego.
- A ja na wezwaniu z Okęcia mam napisane, że w charakterze świadka…
- Nie interesuje mnie co ma pan napisane na wezwaniu. Skoro pan odmawia…
- Ależ nie odmawiam. Chcę się stawić w terminie, który jest możliwy…
- W związku z tym, że odmawia pan stawienia się…
- Nie odmawiam przecież...
- To ja wystawiam wezwanie, że ma się pan stawić na przesłuchanie w Mysłowicach…
- To nie możemy umówić się na przesłuchanie na 19 lipca? Przecież ja byłem wczoraj o wyznaczonej godzinie, nawet dwa razy byłem…
- I niech sobie pan tam jedzie, mnie to już nie interesuje…
- Ale mnie interesuje, proszę…
- Stawi się pan w komendzie w Mysłowicach…
- Ale dlaczego nie w Łodzi?
- Bo pan nie chce…
- Przecież usiłuję panu powiedzieć…
- A mnie to już nie interesuje, odsyłam sprawę do Mysłowic, będzie pan się tam tłumaczył, że się pan nie stawił w Łodzi i dlaczego.
- Ale przecież mówię, że stawiłem się w wyznaczonym terminie i to pana nie było…
- Już wypisuję wezwanie do Mysłowic, tam się pan teraz przejedzie…
- Czy pan mnie nie słucha?
- I tam sobie pan pojedzie…
- Czy mógłby pan podać mi swoje nazwisko?
- Ja już się przedstawiałem na początku rozmowy.
- Ale ja nie zapisałem sobie pana nazwiska, więc proszę, by pan się przedstawił.
- Ja się przedstawiłem na początku rozmowy.
- Ale ja chcę teraz zapisać pana nazwisko.
- Ja się już przedstawiałem na początku rozmowy.
- To niech pan przedstawi się raz jeszcze, mówię, że chcę zapisać…
- Ja się nie przedstawiam dwa razy.
- Ale ja proszę.
- Ja już się przedstawiłem na początku rozmowy i skoro odmawia pan stawienia się w Łodzi
- Przecież nie odmawiam…
- I w związku z tym wystawiam wezwanie do Mysłowic…

Odkładam słuchawkę, bo cynizm wyzwala we mnie skrzętnie skrywane pokłady agresji, a nie chcę powiedzieć jednego słowa za dużo. Zastanawiam się, co mówi savoir vivre o nietakcie, jaki popełniłem, prosząc funkcjonariusza na SŁUŻBIE o ponowne podanie nazwiska. I jaki obyczaj, czy też przepis prawny, zabrania temu funkcjonariuszowi przedstawić się ponownie. Nie zastanawiam się jednak zbyt długo, bo właśnie zasiadam do pisania skargi. A do Mysłowic nie pojadę, choćby skały srały, jak poetycko mawia Janka Niesobska.

2 komentarze:

  1. Brawurowe wręcz. Zakipiało we mnie. A ta coda ze skałami to juz nonszalancja. Podziwiam, również cierpliwość i kulturę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami lubię odrobinę nonszalancji. Bawi mnie :)

    OdpowiedzUsuń