Zbigniewa Brzozy w Teatrze Nowym w Łodzi chcą aktorzy. Jak wiadomo, nie wszyscy, bo są też tacy, którzy nie chcą. Pani Wiesława Zewald, wiceprezydent Łodzi, rozważa, czy Brzozę posadzić, czy nie. A jeśli nie, to ogłosić konkurs. W którym Brzoza udziału nie weźmie. Okazuje się za to, że bez konkursu Brzoza zgodzi się zostać dyrektorem naczelnym Teatru Nowego, którego od kilku tygodni nie ma, bo Janusz Michaluk został zwolniony.
Jak zwykle okazuje się, że łatwiej jest kogoś zwolnić z pracy, niż znaleźć kogoś do pracy. Poprzedni prezydent Łodzi, Jerzy Kropiwnicki, mianował dyrektorem Janusza Michaluka, adwokata i kiedyś chyba prezesa klubu tenisowego, nie w uznaniu pana Michaluka zasług dla teatru, bo pan Michaluk teatr znał wyłącznie z widzenia. I to raczej słabo, bo zanim został dyrektorem „Nowego”, to widział teatr raz, i tylko z daleka. Nie dziwi więc postawa pani wiceprezydent Zewald, bo pośpiech wskazany jest wyłącznie przy łapaniu pcheł. Dyrektora wybrać należy starannie, zwłaszcza, że kierować będzie musiał pracą dyrektora artystycznego, którym jest Mirosława Marcheluk, aktorka „Nowego”, z którą Kropiwnicki (tuż przed odwołaniem z urzędu) podpisał kontrakt na pięć lat, zapewne z okazji 70. urodzin aktorki. Nota bene wcześniej Kropiwnicki zapowiedział, że z żadnym dyrektorem nie podpisze umowy dłuższej, niż roczną.
Tak więc sytuacja w „Nowym” jest faktycznie fascynująca. A rozwiązań co najmniej kilka.
Nie wydaje mi się, by było możliwe, aby na czele teatru stanęła Mirka Marcheluk, jako naczelny i artystyczny. Zatem może jednak Brzoza. Jako naczelny. A artystyczny dyrektor Marcheluk? Nie wiem kto kogo wcześniej by zamordował: Mirka Zbyszka, czy odwrotnie? Bo nie wierzę, że mogliby dogadać się. A Brzoza, skoro miałby wrócić do teatru, to przecież nie po to, by słuchać Marcheluk w kwestiach artystycznych. Ich widzenie teatru to dwa wykluczające się światy.
Zatem realne jest to, że Brzoza zostanie dyrektorem naczelnym i zażąda usunięcia Marcheluk, a następnie zostanie naczelnym i artystycznym. I to nie byłoby takie złe.
Gorzej, jeśli w wyniku ogłoszonego konkursu, teatr obejmie ktoś z listy „stale polujących na jakąkolwiek dyrekcję, w jakimkolwiek mieście”. Na tej liście jest kilka nazwisk, ale nie widzę wśród nich przyszłego dyrektora Teatru Nowego w Łodzi. A jeśli nawet ktoś taki stanąłby do konkursu i go wygrał, to jaka jest gwarancja, że coś w teatrze się zmieni? Bo żeby naprawdę „Nowy” wydobył się z zapaści, to trzeba mu przede wszystkim świetnego dyrektora artystycznego. Co zatem z Mirką Marcheluk? Rozwiązanie kontraktu z Marcheluk wiąże się przecież z wypłatą, zapewne sporego, odszkodowania…
Jakby jeszcze było nie dość, to trzeba dodać, że kierownikiem literackim jest tam nadal radna PiS, Bożenna Jędrzejczak, która odegrała kluczową rolę w usunięciu Brzozy ze stanowiska. Magiel, jaki zaprezentowała wówczas Bożenna Jędrzejczak, wprawiał w osłupienie bez wyjątku wszystkich. Podobnie jak teraz wprawia w osłupienie niezdecydowanie władz.
Tymczasem na stronie teatru zamieszczono list, w którym podpisani (przewodniczący związków zawodowych), występują stanowczo przeciwko powrotowi Brzozy do „Nowego”. Puenta listu jest taka: nie chcemy Brzozy „bo chcemy tworzyć, a nie żyć w lęku przed wybrykami kogoś, kto swym monstrualnie przerośniętym ego niszczy wszystko wokół”.
No pewnie, przecież najlepszy dyrektor to taki człowiek bez ego, którym konstruktywnie rządzą związki.
wtorek, 1 czerwca 2010
Zbigniew Brzoza dyrektorem Teatru Nowego w Łodzi
Etykiety:
Brzoza,
Kropiwnicki,
Łódź,
Marcheluk,
Michaluk,
Teatr Nowy,
Zewald
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wielkie dzięki za opis sytuacji w tym teatrze. Dla zwykłego szarego cżłowieka to, co się tam dzieje jest zupełnie niezrozumiałe. Cieszę się, że trafiłem na Pana bloga. Pomógł mi Pan zrozumieć, kto tam jakie "lody kręci" - bo z troską o krajobraz kulturalny Łodzi w oczekiwaniu na ŁESK 2016, nie ma to raczej nic wspólnego.
OdpowiedzUsuńMichał! Broń Łodzi przed konkursem! Wszak to toszyzm, murowany! :)
OdpowiedzUsuń