Fortuna kałem sie tuczy


wtorek, 18 września 2018

43 Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

Klarowny "Kler" 

Andrzej Jakimowski to solidny reżyser z doświadczeniem. Tym bardziej zaskakuje "Pewnego razu w listopadzie" - film, który, jak sądzę, w zamierzeniu miał być mocną wypowiedzią na temat odradzającego się w Polsce nazizmu. "Urozmaicenie" scenariusza (szytego grubą nicią) o wątki warszawskiej afery reprywatyzacyjnej oraz aluzje do zamordowania przez policjantów  Igora Stachowiaka we Wrocławiu już wytrącają równowagę, ale jeśli dodać do tego ckliwy wątek pieska, który staje się kontrapunktem całej opowieści, to szala drastycznie przechyla się na stronę banalnego kiczu.
Zamiast dramatycznego krzyku ostrzeżenia, mamy rodzajowe obrazki, a na koniec coś w rodzaju happy endu: piesek się znalazł i teraz wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Przyznam, że jestem zbulwersowany tym, jak zmarnowano temat. Całości dopełniają złe efekty specjalne i komputerowe. Okazuje się również, że nawet Agata Kulesza nie jest w stanie stworzyć pełnokrwistej bohaterki na ekranie, gdy w scenariuszu postać jest papierowa.


Poza konkursem obejrzałem "Dywizjon 303". Kiedy Styka malował Matkę Boską ta mu się ukazała i rzekła: ty mnie Styka nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze. I realizatorzy "Dywizjonu" - idąc niejako na kompromis - dali portret polskich lotników odmalowany i na kolanach i dobrze. Nic więcej, nic mniej.
A skoro o Matce Boskiej: ta nie ukazuje się bohaterom "Kleru" Wojciecha Smarzowskiego. Bohaterowie tego filmu przed oczami mają karierę, wódkę, kochankę, nieoczekiwaną ciążę, molestowanie dzieci. 
Smarzowski, pokazując oblicze polskiego kleru, nie generalizuje: podchodzi do największego problemu kościoła katolickiego - pedofilii - poprzez pryzmat ludzkich ułomności i krzywd. Nie usprawiedliwia, ale też nie rzuca oskarżeniami na oślep. Jak przystało na artystę skupia się na człowieku i staje w obronie ofiar.
Wnikliwy widz dostrzeże aluzję, która wydaje się być najbardziej poważną diagnozą: struktura kościoła kojarzy się ze strukturą mafijną. Rządzą tu podobne mechanizmy: korupcja, szantaż, bezwzględność. Małe zło tworzy się na użytek obrony większego zła. Im wyższy poziom w hierarchii, tym ciężar gatunkowy zła większy. 
Sądzę, że ten film wywoła nowy rodzaj dyskusji o polskim kościele i kościele w ogóle. Dyskusji, która powinna trwać przez wiele kolejnych miesięcy, bo jest ona potrzebna. Dyskusji, która powinna być merytoryczna, choć zapewne nie unikająca emocji.
Nie jest to film w żadnej mierze plakatowy, choć wyraźnie jest to reakcja na społeczne zapotrzebowanie. I choć Smarzowski mówi otwartym tekstem, to robi to rozważnie, a jego argumenty są mocne. Tak mocne, jak odpowiedź kochanki księdza, kiedy ten pyta ją dlaczego nie zabezpieczyła się przed ciążą: "bo wiara mi nie pozwoliła".
Od strony formalnej film jest bez zarzutu: świetne zdjęcia, montaż, muzyka czy może sfera dźwięku, prowadzenie postaci. No i jeszcze znakomite kreacje aktorskie: Janusza Gajosa, Roberta Więckiewicza, Jacka Braciaka i Arkadiusza Jakubika. Zresztą sami Państwo ocenią: "Kler" wchodzi na ekrany kin już 28 września. 
I jeszcze jedna ważna sprawa: "Kler" to nie atak na wiarę, to obraz instytucji. Klarowny obraz.



W konkursie głównym pokazano dziś również komedię pt. "Juliusz". Nikt nie wytłumaczył dlaczego ten film znalazł się w konkursie, więc może dlatego nie zrozumiałem. Było bardziej żenująco, niż śmiesznie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz