Fortuna kałem sie tuczy


piątek, 5 maja 2017

Lwów 4

Ukłony były przepiękne

Przedostatni dzień we Lwowie. Jestem tu od tygodnia, a mam wrażenie, że od miesiąca. I świadomość, że nie wszystko zobaczyłem, nie wszystkiego zaznałem. A jednocześnie, że wszystkiego było za dużo.
Jeśli będziecie chcieli, opiszę knajpiane wrażenia, bo mam. Ale i te inne też: komunikacyjne, prozaiczne, architektoniczne, polityczne. Ale teraz odrobina o kulturze.
W operze czas troszkę zatrzymał się na estetyce Salomei Kruszelnickiej. Zupełnie niepotrzebnie.

Dlatego o "Jeziorze łabędzim" zdań naprawdę kilka.
Do choreografii Petipy dobrali się trzej inni choreografie, o czym zaświadcza afisz. Nazwisk nie wymienię, bo szkoda pamięci. I teraz nie wiem: czy lwowskie "Jezioro..." choreografię zawdzięcza bezmyślności dyrekcji, czy bezsilności zespołu baletowego.
Petipa ułożył dzieło klasycznie, ci pozostali wnieśli do spektaklu trud upraszczania: scen zbiorowych w białych aktach, kolorowe zamieniając na pantomimiczne niemal. Sądząc po dyspozycji zespołu – tancerze dali by radę zatańczyć oryginał. Soliści chyba jednak nie. Skutek jest taki, że muzyka nie przeszkadza choreografii. Jest łatwo, lekko i nieprzyjemnie. Fouettes za mało w drugim pas de deux, jete po kole przy ziemi, piruety nie dokręcone (trochę śmiesznie wyszło, bo Zygfryd za każdym razem lądował – prawie - w czwartej pozycji, ale za to twarzą do kulisy).
Tancerek też zbrakło, bo jednak w 18 tańczyć "Jezioro..." to o 6 za mało...
Z momentów miłych: dobrze zatańczone pas de quatre i początek pas de deux z III aktu. No i ukłony: wszyscy kłaniali się pięknie, za każdym razem, do ostatniego rzędu w trzecim balkonie.
Orkiestra zagrała nuty umieszczone na pulpicie (nie wszystkie, nie za każdym razem czysto), za to głośno. Dyrygent miał temperament, więc podgrywając tancerzom tempa, nie szczędził strażackiej zaciętości.

Publiczność zachowywała się dość swobodnie, jak ponad 100 lat temu podczas arii sorbetowych. Wieczór jednak nie stracony, bo doświadczenie zdobyte. Najdziwniejsze w tym wszystkim, że gdyby z zespołem solidnie popracować, to efekt byłby znakomity. Bo warunki są. I nie wierzę, żeby ci ludzie nie chcieli, nie mieli ambicji. Może wszystko rozbija się o finanse? Niestety, tego się nie dowiem.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz