Fortuna kałem sie tuczy


wtorek, 15 marca 2011

Udar mózgu, slużba zdrowia, NFZ, Szpial im. Kopernika

Saga szpitalna, odcinek 1


Pisanie w trakcie wydarzeń było niestosowne z wielu powodów. Jednym z nich była możliwość niedostatecznego dystansu. Teraz podejmę próbę. Będą kolejne odcinki, jak w „Sadze policyjnej”. Tylko więcej grozy, bo rzecz dotyczyć będzie służby zdrowia w Polsce oraz niezwykłej organizacji pod nazwą NFZ, czyli Narodowy Fundusz Zdrowia. Zatem – odcinek pierwszy.

Jest koniec listopada. Do szpitala im. Kopernika trafia kobieta, po badaniach (tomografia itp.) lekarze stwierdzają krwotoczny udar mózgu. Trafia na oddział neurologiczny z pododdziałem poudarowym. 4 osoby w sali, wszystkie bez kontaktu, poza bohaterką. Bohaterka mówi, ma porażenie lewostronne. Stan konsultuje neurochirurg – stwierdza, że pacjentka nie może być operowana.

Po pierwszej dobie.
- Panie doktorze, jakie są rokowania?
- Proszę być przygotowanym na wszystko.

Mija 10 dni. Pacjentka jest – jak mówią lekarze – kontaktowa, zresztą od pierwszej doby. Karmiona za pomocą strzykawki doustnie. Zacewnikowana. Halucynuje, ale potrafi też momentami zdobyć się na logiczny wywód.
- Panie doktorze, jakie są rokowania?
- No stan jest stabilny, być może wypiszemy ją za kilka dni.
- ?
- No nic więcej nie możemy zrobić.

Mija następne 5 dni. Stan pacjentki jest nie zmieniony. Trzeci raz zmienia się lekarz prowadzący.
- Pani doktor, jakie są rokowania?
- Proszę rozmawiać z ordynatorem.

Gabinet ordynatora.
- Panie profesorze, co może pan powiedzieć o pacjentce?
- Dobrze, że cały czas jest ktoś u pacjentki, dobrze, że państwo się zmieniają przy niej.
- Czy może powinna rozpocząć się rehabilitacja?
- Jeszcze za wcześnie. Jeszcze wszystko może się zdarzyć, krwiak jest ogromny, wchłania się bardzo powoli.
- A lekarz prowadzący (już czwarty) powiedział, że będzie za kilka dni wypisana.
- Niemożliwe.
- ?
- Za wcześnie.

Mija miesiąc. Stan pacjentki ulega niewielkiej poprawie. Objawia się to tym, że pacjentka więcej mówi, częściej śpi w nocy. Nadal halucynuje. Konsultacja psychiatryczna nie wnosi niczego.
- Panie doktorze (piąty lekarz prowadzący) – jak długo pacjentka będzie w szpitalu?
- Proszę rozmawiać z ordynatorem.

Gabinet ordynatora.
- Panie profesorze, porozmawiajmy o pacjentce. Może jakaś rehabilitacja?
- No jest prowadzona.

Od tygodnia. 10 minut dziennie. Pacjentkę odwiedza też logopeda. Wizyta, prawie codziennie, trwa 5 minut, od tygodnia przychodzi do szpitala prywatny rehabilitant. Ćwiczy z pacjentką godzinę dziennie.

Mija 6 tygodni.
Pacjentka nadal sparaliżowana, mniej halucynuje, ale jest obojętna.
- Panie profesorze, może postarajmy się o skierowanie na oddział rehabilitacyjny do szpitala WAM przy pl. Hallera?
- A ma pan jakąś możliwość, żeby to załatwić?
- Tak.
- To niech pan załatwia.

Pan załatwia.

- Panie profesorze, załatwiłem.
- Znakomicie. Kiedy?
- Za tydzień.
- To za tydzień wypisujemy i prosto na pl. Hallera.
- Super, dziękuję.

Mija tydzień.
Kolejny lekarz prowadzący mówi do pacjentki:
- Zrobimy pani operację i usuniemy krwiak.
Pacjentka przestraszona, zestresowana, przecież za dwa dni miała jechać na oddział rehabilitacyjny.

Gabinet ordynatora.
- Panie profesorze, co to za pomysł z tą operacją?
- Poprosiliśmy o konsultację naszego neurochirurga, on zalecił operację.
- Możemy wstrzymać się z decyzją dwa dni? Ja poproszę o konsultację takiego zalecenia.
- Dobrze.

W ciągu dwóch dni wszystkie obrazy trzech tomografii ogląda dwóch renomowanych neurochirurgów. Niezależnie. Zdaniem obu do operacji są wyłącznie przeciwwskazania. Obaj, jak mantrę, powtarzają:
- Nie ma obrzęku mózgu, operacja przyniesie więcej szkody, niż pożytku. Rehabilitacja, jeszcze raz rehabilitacja.

Informuję o tym dwóch lekarzy (jeden jest, drugi był prowadzącym).
- Panowie doktorzy, konsultowałem opinię tutejszego neurochirurga z dwoma innymi, niezależnymi specjalistami. Oni są kategorycznie przeciwni ingerencji chirurgicznej.
- Pan to sobie może mówić, my mamy zaufanie do naszego lekarza.
- A ja nie mam.
- To bez znaczenia, operację należy przeprowadzić.

Gabinet ordynatora.
- Panie profesorze, mam dwie opinie neurochirurgów niezależnych, wykluczające opinię neurochirurga z Państwa szpitala…
- Zatem nie będziemy robić operacji. Proszę tylko napisać, żeby było w dokumentacji, dlaczego nie wyrażają Państwo zgody na operację.

Chwilę później przeprowadzam rozmowę z neurochirurgiem zalecającym operację.
- Panie doktorze, na czym ma polegać operacja pacjentki?
- Na usunięciu krwiaka – rzuca nadęty mądrością lekarz swe odkrycie, niczym ochłap zdebilniałemu z głodu psu.
- Domyślam się, ale może coś więcej?
- Co?
- No, czy tomografia pokazuje obrzęk mózgu?
- Tak, u pacjentki jest wyraźny obrzęk mózgu.
- Pan go widzi na tych zdjęciach?
- Tak – pogarda coraz bardziej podpierana zniecierpliwieniem.
- A jaki skutek przyniesie operacja?
- Nie wiem.
- Zatem do widzenia, spodziewałem się merytorycznej rozmowy z fachowcem, a rozmawia pan ze mną jak dyletant.

Dokumentacja uzupełniona, oczywiście brak zgody. Z uzasadnieniem.

Gabinet ordynatora.
- To wypis za 3 dni i do szpitala na rehabilitację?
- Tak.
- Dziękuję.

13 komentarzy:

  1. Ciarki przechodzą po plecach :(

    OdpowiedzUsuń
  2. saga - thriller - nasza rzeczywistość - absurd :(

    OdpowiedzUsuń
  3. czy to historia choroby cioci Marty?

    OdpowiedzUsuń
  4. Michale!Masz świętą rację! Trzeba nieco szturchnąć tę świętą krowę!Przed tygodniem znajoma opowiedziała mi niedawną, bo z lutego, historię swojej siostrzenicy, której jest jedyną pozostałą przy życiu rodziną. Termin "ważności" wszczepionego jej rozrusznika serca właśnie się kończył, zgłosiła się do szpitala, położono ją do łóżka całedziewięćdziewięć(!)dni(dwójka jej dzieci- 2. i 4. latka - w domu pracujących cioci i wujka), nie zrobiono kompletnie nic i wypisano do domu z komentarzem: "jeżeli pani zemdleje, to pomyślimy, co dalej". Jeśli zemdleje, to umrze, bo 4-latek po pomoc nie zadzwoni. ZGROZA!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasami się zastanawiam w jaki sposób TACY ludzie otrzymują prawo do wykonywania zawodu.. Z całym szacunkiem szpital to nie warzywniak pod blokiem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Michale, czekam niecierpliwie na drugi odcinek sagi szpitalnej. Czy mógłbyś się odezwać do mnie? Pilnie czekam. ANNA I.-M.

    OdpowiedzUsuń
  7. 2bezpardonu: Postaram się Aniu jutro. Uściski

    OdpowiedzUsuń
  8. W tym szpitalu moj tata, przywieziony tam po wylewie krwi do mozgu czekal, leżąc na korytarzu przed izba przyjeć, aby jakis lekarzyna raczyl przybyc "z wysokosci pieter" i zobaczyc w czym rzecz. Nazajutrz rano moj tato juz nie zyl!

    OdpowiedzUsuń
  9. Skoro opieka w tym szpitalu jest tak mało profesjonalna to dlaczego pani Lenarcińska zawitała do niego na kolejne Święta???
    Jak wiemy ostatnio pojawiła się moda na "podrzucanie" starszych chorych osób w okresie świątecznym do szpitali by młodzi mogli spokojnie spędzać Święta...

    OdpowiedzUsuń
  10. P. Michale , a po co Panu namiary do Dr Danuty Gołębiewskiej?
    Ona jest ordynatorem w Łagiewnikach.
    Jeśli ma Pan o niej jakieś informacje, to mógłby się Pan nimi ze mną podzielić?
    Osobiście odradzam leczenie w Łagiewnikach - Barlicki , Barlicki , Barlicki -zdecydowanie

    OdpowiedzUsuń
  11. 2Anonimowy: Ja tu raczej opisywałem system NFZ, a nie profesjonalizm lekarzy. Lekarze na oddziale neurologii, a zwłaszcza ordynator i jego zastępczyni to znakomici profesjonaliści i empatyczni ludzie z klasą.
    Mamy na święta (kolejne) nie podrzuciłem, no chyba że wątpić w profesjonalizm lekarzy, którzy przyjmując mamę do szpitala zdiagnozowali u niej kolejny udar krwotoczny i podejrzewali zmiany rozrostowe. Jakkolwiek oceniać - nie sądzę, by zdrową osobę lekarze przyjęliby do szpitala. Może Anonimowy ochłonie nieco w swych ocenach, gdy weźmie pod uwagę fakt, że właśnie w tym szpitalu, na pododdziale udarowym, moja mama umarła trzy dni poświętach, na które to ją "podrzyciłem" by odpocząć. Gratuluję wyczucia

    OdpowiedzUsuń
  12. 2 Zuza: Namiary na prof. Gołębiewską ze zrozumiałych względów dziś nie są mi już potrzebne. Informacji, jakimi mógłbym się podzielić - nie mam. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń