Saga szpitalna, odcinek 1
Pisanie w trakcie wydarzeń było niestosowne z wielu powodów. Jednym z nich była możliwość niedostatecznego dystansu. Teraz podejmę próbę. Będą kolejne odcinki, jak w „Sadze policyjnej”. Tylko więcej grozy, bo rzecz dotyczyć będzie służby zdrowia w Polsce oraz niezwykłej organizacji pod nazwą NFZ, czyli Narodowy Fundusz Zdrowia. Zatem – odcinek pierwszy.
Jest koniec listopada. Do szpitala im. Kopernika trafia kobieta, po badaniach (tomografia itp.) lekarze stwierdzają krwotoczny udar mózgu. Trafia na oddział neurologiczny z pododdziałem poudarowym. 4 osoby w sali, wszystkie bez kontaktu, poza bohaterką. Bohaterka mówi, ma porażenie lewostronne. Stan konsultuje neurochirurg – stwierdza, że pacjentka nie może być operowana.
Po pierwszej dobie.
- Panie doktorze, jakie są rokowania?
- Proszę być przygotowanym na wszystko.
Mija 10 dni. Pacjentka jest – jak mówią lekarze – kontaktowa, zresztą od pierwszej doby. Karmiona za pomocą strzykawki doustnie. Zacewnikowana. Halucynuje, ale potrafi też momentami zdobyć się na logiczny wywód.
- Panie doktorze, jakie są rokowania?
- No stan jest stabilny, być może wypiszemy ją za kilka dni.
- ?
- No nic więcej nie możemy zrobić.
Mija następne 5 dni. Stan pacjentki jest nie zmieniony. Trzeci raz zmienia się lekarz prowadzący.
- Pani doktor, jakie są rokowania?
- Proszę rozmawiać z ordynatorem.
Gabinet ordynatora.
- Panie profesorze, co może pan powiedzieć o pacjentce?
- Dobrze, że cały czas jest ktoś u pacjentki, dobrze, że państwo się zmieniają przy niej.
- Czy może powinna rozpocząć się rehabilitacja?
- Jeszcze za wcześnie. Jeszcze wszystko może się zdarzyć, krwiak jest ogromny, wchłania się bardzo powoli.
- A lekarz prowadzący (już czwarty) powiedział, że będzie za kilka dni wypisana.
- Niemożliwe.
- ?
- Za wcześnie.
Mija miesiąc. Stan pacjentki ulega niewielkiej poprawie. Objawia się to tym, że pacjentka więcej mówi, częściej śpi w nocy. Nadal halucynuje. Konsultacja psychiatryczna nie wnosi niczego.
- Panie doktorze (piąty lekarz prowadzący) – jak długo pacjentka będzie w szpitalu?
- Proszę rozmawiać z ordynatorem.
Gabinet ordynatora.
- Panie profesorze, porozmawiajmy o pacjentce. Może jakaś rehabilitacja?
- No jest prowadzona.
Od tygodnia. 10 minut dziennie. Pacjentkę odwiedza też logopeda. Wizyta, prawie codziennie, trwa 5 minut, od tygodnia przychodzi do szpitala prywatny rehabilitant. Ćwiczy z pacjentką godzinę dziennie.
Mija 6 tygodni.
Pacjentka nadal sparaliżowana, mniej halucynuje, ale jest obojętna.
- Panie profesorze, może postarajmy się o skierowanie na oddział rehabilitacyjny do szpitala WAM przy pl. Hallera?
- A ma pan jakąś możliwość, żeby to załatwić?
- Tak.
- To niech pan załatwia.
Pan załatwia.
- Panie profesorze, załatwiłem.
- Znakomicie. Kiedy?
- Za tydzień.
- To za tydzień wypisujemy i prosto na pl. Hallera.
- Super, dziękuję.
Mija tydzień.
Kolejny lekarz prowadzący mówi do pacjentki:
- Zrobimy pani operację i usuniemy krwiak.
Pacjentka przestraszona, zestresowana, przecież za dwa dni miała jechać na oddział rehabilitacyjny.
Gabinet ordynatora.
- Panie profesorze, co to za pomysł z tą operacją?
- Poprosiliśmy o konsultację naszego neurochirurga, on zalecił operację.
- Możemy wstrzymać się z decyzją dwa dni? Ja poproszę o konsultację takiego zalecenia.
- Dobrze.
W ciągu dwóch dni wszystkie obrazy trzech tomografii ogląda dwóch renomowanych neurochirurgów. Niezależnie. Zdaniem obu do operacji są wyłącznie przeciwwskazania. Obaj, jak mantrę, powtarzają:
- Nie ma obrzęku mózgu, operacja przyniesie więcej szkody, niż pożytku. Rehabilitacja, jeszcze raz rehabilitacja.
Informuję o tym dwóch lekarzy (jeden jest, drugi był prowadzącym).
- Panowie doktorzy, konsultowałem opinię tutejszego neurochirurga z dwoma innymi, niezależnymi specjalistami. Oni są kategorycznie przeciwni ingerencji chirurgicznej.
- Pan to sobie może mówić, my mamy zaufanie do naszego lekarza.
- A ja nie mam.
- To bez znaczenia, operację należy przeprowadzić.
Gabinet ordynatora.
- Panie profesorze, mam dwie opinie neurochirurgów niezależnych, wykluczające opinię neurochirurga z Państwa szpitala…
- Zatem nie będziemy robić operacji. Proszę tylko napisać, żeby było w dokumentacji, dlaczego nie wyrażają Państwo zgody na operację.
Chwilę później przeprowadzam rozmowę z neurochirurgiem zalecającym operację.
- Panie doktorze, na czym ma polegać operacja pacjentki?
- Na usunięciu krwiaka – rzuca nadęty mądrością lekarz swe odkrycie, niczym ochłap zdebilniałemu z głodu psu.
- Domyślam się, ale może coś więcej?
- Co?
- No, czy tomografia pokazuje obrzęk mózgu?
- Tak, u pacjentki jest wyraźny obrzęk mózgu.
- Pan go widzi na tych zdjęciach?
- Tak – pogarda coraz bardziej podpierana zniecierpliwieniem.
- A jaki skutek przyniesie operacja?
- Nie wiem.
- Zatem do widzenia, spodziewałem się merytorycznej rozmowy z fachowcem, a rozmawia pan ze mną jak dyletant.
Dokumentacja uzupełniona, oczywiście brak zgody. Z uzasadnieniem.
Gabinet ordynatora.
- To wypis za 3 dni i do szpitala na rehabilitację?
- Tak.
- Dziękuję.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ciarki przechodzą po plecach :(
OdpowiedzUsuńPrzejdą większe
OdpowiedzUsuńsaga - thriller - nasza rzeczywistość - absurd :(
OdpowiedzUsuńczy to historia choroby cioci Marty?
OdpowiedzUsuńMichale!Masz świętą rację! Trzeba nieco szturchnąć tę świętą krowę!Przed tygodniem znajoma opowiedziała mi niedawną, bo z lutego, historię swojej siostrzenicy, której jest jedyną pozostałą przy życiu rodziną. Termin "ważności" wszczepionego jej rozrusznika serca właśnie się kończył, zgłosiła się do szpitala, położono ją do łóżka całedziewięćdziewięć(!)dni(dwójka jej dzieci- 2. i 4. latka - w domu pracujących cioci i wujka), nie zrobiono kompletnie nic i wypisano do domu z komentarzem: "jeżeli pani zemdleje, to pomyślimy, co dalej". Jeśli zemdleje, to umrze, bo 4-latek po pomoc nie zadzwoni. ZGROZA!
OdpowiedzUsuńCzasami się zastanawiam w jaki sposób TACY ludzie otrzymują prawo do wykonywania zawodu.. Z całym szacunkiem szpital to nie warzywniak pod blokiem.
OdpowiedzUsuńMichale, czekam niecierpliwie na drugi odcinek sagi szpitalnej. Czy mógłbyś się odezwać do mnie? Pilnie czekam. ANNA I.-M.
OdpowiedzUsuń2bezpardonu: Postaram się Aniu jutro. Uściski
OdpowiedzUsuńW tym szpitalu moj tata, przywieziony tam po wylewie krwi do mozgu czekal, leżąc na korytarzu przed izba przyjeć, aby jakis lekarzyna raczyl przybyc "z wysokosci pieter" i zobaczyc w czym rzecz. Nazajutrz rano moj tato juz nie zyl!
OdpowiedzUsuńSkoro opieka w tym szpitalu jest tak mało profesjonalna to dlaczego pani Lenarcińska zawitała do niego na kolejne Święta???
OdpowiedzUsuńJak wiemy ostatnio pojawiła się moda na "podrzucanie" starszych chorych osób w okresie świątecznym do szpitali by młodzi mogli spokojnie spędzać Święta...
P. Michale , a po co Panu namiary do Dr Danuty Gołębiewskiej?
OdpowiedzUsuńOna jest ordynatorem w Łagiewnikach.
Jeśli ma Pan o niej jakieś informacje, to mógłby się Pan nimi ze mną podzielić?
Osobiście odradzam leczenie w Łagiewnikach - Barlicki , Barlicki , Barlicki -zdecydowanie
2Anonimowy: Ja tu raczej opisywałem system NFZ, a nie profesjonalizm lekarzy. Lekarze na oddziale neurologii, a zwłaszcza ordynator i jego zastępczyni to znakomici profesjonaliści i empatyczni ludzie z klasą.
OdpowiedzUsuńMamy na święta (kolejne) nie podrzuciłem, no chyba że wątpić w profesjonalizm lekarzy, którzy przyjmując mamę do szpitala zdiagnozowali u niej kolejny udar krwotoczny i podejrzewali zmiany rozrostowe. Jakkolwiek oceniać - nie sądzę, by zdrową osobę lekarze przyjęliby do szpitala. Może Anonimowy ochłonie nieco w swych ocenach, gdy weźmie pod uwagę fakt, że właśnie w tym szpitalu, na pododdziale udarowym, moja mama umarła trzy dni poświętach, na które to ją "podrzyciłem" by odpocząć. Gratuluję wyczucia
2 Zuza: Namiary na prof. Gołębiewską ze zrozumiałych względów dziś nie są mi już potrzebne. Informacji, jakimi mógłbym się podzielić - nie mam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń