"A jednocześnie biuro programowe analizuje wydania "Wiadomości", żeby wiedzieć, jak są robione”.
I kto to mówi? Dyrektor I Programu TVP, pani Iwona Schymalla. Dyrektor w telewizji publicznej, nie komercyjnej, a więc tej, która ma tzw. misję.
Bardzo jestem tym zaskoczony, ponieważ TVP wciąż stara się przekonywać, że wypełnia misję. Tymczasem dyrektor chyba najważniejszego kanału TVP bez skrępowania wyznaje, że „Jedynką” kieruje dział marketingu, a o najważniejszym programie informacyjnym wypowie się biuro programowe.
Zastanawiam się teraz czym zajmuje się pani dyrektor, skądinąd sympatyczna, bezpretensjonalna i zrównoważona prezenterka z miłym uśmiechem. Zastanawiam się też, jak to jest, gdy wchodzi się po raz drugi do tej samej rzeki. Sam jeszcze tego nigdy nie robiłem, aczkolwiek nie zarzekam się, wyznając zasadę: nigdy nie mów nigdy.
Dziwi mnie jednak, bo pani Iwona Schymalla nie raz pozwalała poznać po sobie z jaką sympatyzuje stroną polityczną, decyzja powierzenia jej tego stanowiska. Ja widziałbym raczej na tym miejscu osobę manifestującą brak poglądów politycznych, za to ufającą sobie w podejmowaniu decyzji. Wypowiedź pani dyrektor, pozwalającą ufać, że to dział marketingu i reklamy, a nie ona sama, objaśni jaki powinien być program publicystyczny i kiedy, uważam za, mówiąc oględnie, zaskakującą. Byłbym w stanie zrozumieć taki tok myślenia, gdyby pani Schymalla kierowała na przykład stoiskiem z owocami w supermarkecie.
- Czy to dział marketingu i reklamy?
- Tak.
- Mówi Iwonka z „owocowego”. - Panie Włodku, jakie i kiedy powinny znaleźć się na stoisku owoce?
- Pani Iwonko, na koniec wiosny truskawki, wczesnym latem papierówki, pod koniec lata rozmaite śliwki i gruszki. A zimą to zamówimy dla pani brzoskwinie. Pomarańczami może pani handlować cały rok.
- Biuro programowe?
- Tak pani Iwonko. Co słychać?
- Różne mam Wiadomości, ale, panie Staszku, czy może mi pan powiedzieć, jak robione są owoce?
- To pani nie wie?
- No nie.
- Przeważnie rosną na drzewach, niektóre na krzaczkach.
- Oj, to dziękuję bardzo, bo wie pan, ja teraz będę musiała zdecydować, u kogo w ogródku mają rosnąć. Przeanalizuje to pan i mi powie?
- Pod warunkiem, że ci z działu reklamy i marketingu powiedzą pani jakie i kiedy powinny być.
- Czy to dział marketingu i reklamy?
- Tak.
- Mówi Iwonka z „owocowego”. - Panie Włodku, jakie i kiedy powinny znaleźć się na stoisku owoce?
Itd….
W obecnej sytuacji chyba nawet lepiej, że program układa dział marketingu niż centrale partii politycznych. A na rewolucyjny krok chyba jednak sie nikt nie zdecyduje.
OdpowiedzUsuńMnie się wciąż marzy BBC - wysokie wpływy z abonamentu (ściąganego choćby z rachunkiem za prąd) i zakaz reklam w TVP1. Wtedy, po pięciu-siedmiu latach, mielibyśmy genialną telewizję wcale nie za większe pieniądze.
2Adam: Jesteś idealistą. Z podatkiem na telewizję publiczną można się zgodzić (bo abonament to przecież podatek, tylko ładniej nazwany), ale nie sądzę, by polotycy kiedykolwiek zgodzili się na wolną telewizję. I da liegt der Hund begraben
OdpowiedzUsuńAleż ona wcale nie musi być wolna. Sam fakt uniezależnienia się od pieniędzy z reklamy znacząco poprawiłby jakość programu - przestalibyśmy mieć mózgi usypiane niskiej klasy rozrywką nastawioną na stworzenie jak największego zasięgu GRP dla reklamodawców. Po zniknięciu tego typu programów siłą rzeczy pojawiłoby się w ramówce tyle miejsca, że żadna partia nie byłaby w stanie całkowicie go wypełnić. W efekcie pojawiłyby się ramówki z publicystyką (z każdego nurtu politycznego), jakieś dokumenty i być może wreszcie przyzwoite polskie filmy.
OdpowiedzUsuń