Szyjko musi odejść
O tym, że Marek Szyjko jest fatalnym dyrektorem Teatru Wielkiego w Łodzi pisałem od dawna. O tym, że nie będzie dobrym dyrektorem wiadomo było już po pierwszych dwóch tygodniach, jakie minęły od nominacji, czyli od końca lipca 2008 roku.
Szyjce nie udawało się prawie nic. Najpierw zlikwidował stanowisko dyrektora artystycznego teatru, później rozmontował dział literacki. Skutkowało to kompromitującymi błędami: repertuarowymi, doboru realizatorów, obsadowymi. Ostatecznie już po roku urzędowania (tak właśnie: urzędowania) Szyjki, Teatr Wielki w Łodzi przestał istnieć jako instytucja kultury. Pozostał budynek i urząd.
Najpierw Szyjce nie udało się zatrudnić dyrektora artystycznego (nie dziwię się, bo kto chciałby pracować w teatrze z kimś, kto mówi, że teatrowi potrzebny jest ład korporacyjny). Później zaproponował własny repertuar, totalnie bez sensu (m.in. zdjęcie premiery „Don Carlosa” i zastąpienie jej „Kochankami z klasztoru Valldemosa”). Później Szyjko rozwiązywał umowy z realizatorami, m.in. z Waldemarem Zawodzińskim i Grzegorzem Wiśniewskim. Jeszcze później Szyjko zaczął bezprawnie używać nazwy Opera Łódź, czego po kilku miesiącach mu zabroniono, na szczęście.
Poprzedni dyrektor artystyczny – Kazimierz Kowalski – zaproponował Wojciechowi Kępczyńskiemu reżyserię „Nędzników”. Szyjce tytuł był pewnie nieznany, więc poprosił, by Kępczyński zrobił ramotę pt. „My Fair Lady”. I nawet rozreklamował to, zapowiadając dodatkowo, że kierownictwo muzyczne obejmie Maciej Pawłowski.
Kępczyński „Nędzników” z Pawłowskim owszem, zrobili, ale u siebie, w Romie. W Łodzi „My Fair…” wyreżyserował Maciej Korwin pod batutą Dariusza Różankiewicza.
Kolejną sensacją było, że Andrzej Seweryn wyreżyseruje „Dydonę i Eneasza”. Już bez rozgłosu dowiedzieliśmy się, że to też nie jest prawda.
Ponad trzy lata temu TW zakupił działkę pod budowę sceny kameralnej. Szyjko przemilczał pomysł, ale rękę po zarezerwowane na budowę środki (ponad 50 mln zł) wyciągnął. I przygotował teatr do… dewastacji. Pod jego auspicjami powstał projekt przerobienia budynku teatru na remizę strażacką: Szyjko wymyślił wybudowanie sceny kameralnej w miejscu dolnego foyer i szatni. Gdzie nowe szatnie – nie wiem, wiadomo, że w zamiarze Szyjki jest wybudowanie nowych korytarzy, którymi widzowie będą docierali do sali widowiskowej. Te rewelacje uzupełnia jeszcze fakt likwidacji magazynu instrumentów (przylegającego do orkiestronu).
Na szczęście Szyjce nie udało się coś jeszcze: przekonać władze do swojej genialności. Z dniem 15 lipca przestaje być dyrektorem Teatru Wielkiego w Łodzi. Jestem przekonany, że teraz może być już tylko lepiej: za Szyjki w łodzkim TW słychać już było tylko pukanie spod dna. Nowe władze marszałkowskie dostrzegły, że król jest nagi. I chwała im za to.
Teatrem pokierować ma Wojciech Nowicki, dyrektor naczelny Teatru im. Jaracza w Łodzi. Jest to pomysł sprzed 5 czy 6 lat. Lepiej późno, niż wcale, ale – jeśli Nowicki zdecyduje się – będzie miał ogromne pole do odgruzowania. Myślę, że to dobra propozycja dla teatru.
wtorek, 15 lutego 2011
Teatr Wielki w Łodzi: Marek Szyjko - panu już dziękujemy
Etykiety:
Grzegorz Wiśniewski,
Łódź,
Teatr Wielki,
Waldemar Zawodziński,
Wojciech Nowicki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nowicki da radę. Szyjko - zapomnijmy. Jeszcze będzie fajnie, panie Michale.
OdpowiedzUsuńbeck
2beck: No mam nadzieję, że jeszcze będzie fajnie. Tylko doczekać się nie mogę. Kiedy?! Najchętniej chciałbym już
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, iż po odejściu Pana Szyjko wyjdzie na światło dzienne to w jaki sposób wygrała praca konkursowa na modernizację zabytkowych wnętrz TWL i zostaną wyciągniete odpowiednie konsekwencje! Zwycieska praca nie spełniała wzmogow konkursu.
OdpowiedzUsuńPiotr
Mam nadzieję, że ta modernizacja nie zostanie przeprowadzona. W przeciwnym przypadku teatr zostanie zdewastowany
OdpowiedzUsuńAle Szyjko z Łodzi wcale nie wyjeżdża !!! Marszałek powołuje go do poprawienia sytuacji finansowej Filharmonii Łódzkiej (1 200 000 zł, deficytu). Może, zamiast zwalniać muzyków, zmniejszy administrację (na jednego muzyka - dwóch urzędników przypada). Szyjko i Dzierżanowski to "chłopaki warszawiaki", dogadają się jak wydoić Łódź - i dać zarobić np. kolesiom kameralistom :0
OdpowiedzUsuńW Teatrze Polskim w Warszawie nie znoszą go. Ludzie dostawali wypowiedzenia w połowie spektaklu. Pomiędzy jednym aktem a drugim. Pozwalniał pół zespołu. Zrobił czystkę dla Seweryna, którzy na gotowe, opustoszałe pole przyszedł z propozycjami swoich znajomych. Po prostu jawna rzeź w imię prawa. Bo przecież nad tym nikt nie panuje - i nie ma żadnych regulacji na ten temat.
OdpowiedzUsuńwidać jak bardzo dużą rolę mają znaczenie "znajomości i układy" Ktoś jest beznadziejny, to hop przenosimy go na inną ciepłą posadkę. Dyrektor, potem zastępca dyr. ds jakichś tam... i tak dalej. No przecież kolega ze szkolnej ławy nie może być bezrobotny. Szkoda słów.
OdpowiedzUsuńSzyjko nawet nie miał odwagi porozmawiać osobiście z aktorami Teatru Wielkiego w W-wie, tylko wręczał im listowne wypowiedzenia. Tak postępują ludzie mali.
OdpowiedzUsuń