Smarzowski story
1999 – „Małżowina” – film telewizyjny, pamiętam, że bardzo
kręciłem nosem. Tym większe wrażenie zrobiła na mnie „Kuracja”
2002 – „Kuracja” – w Katowicach, podczas teatralnego Festiwalu
Sztuki Reżyserskiej „Interpretacje” – wygrał spektakl Teatru TV, nakręcony jak
film. Wówczas przeprowadziłem z Wojtkiem wywiad. Pamiętam, jak poproszony o
refleksje po ogłoszeniu wyników powiedział, że nie umie zrozumieć, dlaczego
film został nagrodzony na festiwalu teatralnym. Pośmialiśmy się, ale Smarzowski
po raz pierwszy został doceniony za reżyserię. No i pamiętam świetną rolę
Bartka Topy, który okazał jednym z ulubionych aktorów reżysera. I to także
podoba mi się w Smarzowskim: ma ulubionych aktorów i jest im wierny. A oni
jemu.
2004 – „Wesele” – wybitny film, fantastyczny scenariusz,
znakomita reżyseria. Wielki przegrany FPFF w Gdyni. Jury przyznalo nagrodę specjalną,
która jest takim cichym Grand Prix, ale jednak cichym… A należało się Grand
Prix. Szczęśliwie „Wesele” zostało docenione i uznane (m.in. Orły za najlepszy film i najlepszą
reżyserię). Temu filmowi ja stawiam „6”.
Pięć lat czekania –
czyli kompletny brak wyczucia producentów.
2009 – „Dom zły” – znów masa nagród. Bardzo mocny film, z
dwiema scenami, który bym wywalił… Postawiłem „4 plus”
2011 – „Róża” – absolutna rewelacja, szczęśliwie doceniona.
U mnie „6”.
2012/13 – „Drogówka”, czyli dobry scenariusz, sprawna
reżyseria… Generalnie jednak czuję się zawiedziony. Dwa finały, jakaś
amerykańskość w prowadzeniu opowiadania i bohatera, czarne niemowlę, odgryziony
kutas, nadmiar II planu opowiadania zdjęciami „z telefonu”. Jest tak okropnie,
że aż okropność zamienia się momentami w groteskę. Jakby Smarzowski nie
potrafił na etapie pisania i montowania
rezygnować. „3 plus”, albo „4 minus”…
Czekam na nowy - na „Anioła”, czyli jak Pilcha odrzeć z
kabotynizmu… I na następne filmy, bo Smarzowski doskonałym reżyserem jest. I
jego aktorska ekipa także.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz