Fortuna kałem sie tuczy


wtorek, 26 października 2010

Rzeczywistość przedstawiona, czyli Zawodziński i Balcerek w laurach


Reza najlepsza

Nagroda dla Marii Balcerek i Waldemara Zawodzińskiego za scenografię do spektaklu "Nad" Mariusza Bielińskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi.
I bingo. W minionym sezonie Waldemar Zawodziński dostał od nas, łódzkich recenzentów teatralnych, Złotą Maske za tę scenografię. Skromną, oszczędną, płynącą w krwiobiegu tekstu, wzmacniającą go. To znakomitra wiadomość. Maria Balcerek jest autorką kostiumów.
A skąd ta nagroda? A z Zabrza.. To werdykt jury X Ogólnopolskiego Festiwalu Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość przedstawiona".Najważniejszą nagrodą tego festiwalu są laury dla dramaturga.
Jury w składzie: Bogdan Ciosek (przewodniczący), Krzysztof Domagalik, Krzysztof Karwat, Hanaa Abdel Fattah Metwaly, Jacek Sieradzki, po obejrzeniu ośmiu przedstawień konkursowych postanowiło przyznać Medal im. Stanisława Bieniasza dla najlepszego dramatopisarza Festiwalu Yasminie Rezie za sztukę "Bóg mordu", zrealizowaną w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie.
Gratuluję.

środa, 20 października 2010

Mówi Iwona Schymalla – dyrektor I Programu TVP

 Z owocowego stoiska

"W dziale marketingu i reklamy zamówiłam już badania, jaki i kiedy powinien być program publicystyczny."

‎"A jednocześnie biuro programowe analizuje wydania "Wiadomości", żeby wiedzieć, jak są robione”.

I kto to mówi? Dyrektor I Programu TVP, pani Iwona Schymalla. Dyrektor w telewizji publicznej, nie komercyjnej, a więc tej, która ma tzw. misję.

Bardzo jestem tym zaskoczony, ponieważ TVP wciąż stara się przekonywać, że wypełnia misję. Tymczasem dyrektor chyba najważniejszego kanału TVP bez skrępowania wyznaje, że „Jedynką” kieruje dział marketingu, a o najważniejszym programie informacyjnym wypowie się biuro programowe.
Zastanawiam się teraz czym zajmuje się pani dyrektor, skądinąd sympatyczna, bezpretensjonalna i zrównoważona prezenterka z miłym uśmiechem. Zastanawiam się też, jak to jest, gdy wchodzi się po raz drugi do tej samej rzeki. Sam jeszcze tego nigdy nie robiłem, aczkolwiek nie zarzekam się, wyznając zasadę: nigdy nie mów nigdy.
Dziwi mnie jednak, bo pani Iwona Schymalla nie raz pozwalała poznać po sobie z jaką sympatyzuje stroną polityczną, decyzja powierzenia jej tego stanowiska. Ja widziałbym raczej na tym miejscu osobę manifestującą brak poglądów politycznych, za to ufającą sobie w podejmowaniu decyzji. Wypowiedź pani dyrektor, pozwalającą ufać, że to dział marketingu i reklamy, a nie ona sama, objaśni jaki powinien być program publicystyczny i kiedy, uważam za, mówiąc oględnie, zaskakującą. Byłbym w stanie zrozumieć taki tok myślenia, gdyby pani Schymalla kierowała na przykład stoiskiem z owocami w supermarkecie.

- Czy to dział marketingu i reklamy?
- Tak.
- Mówi Iwonka z „owocowego”. - Panie Włodku, jakie i kiedy powinny znaleźć się na stoisku owoce?
- Pani Iwonko, na koniec wiosny truskawki, wczesnym latem papierówki, pod koniec lata rozmaite śliwki i gruszki. A zimą to zamówimy dla pani brzoskwinie. Pomarańczami może pani handlować cały rok.
- Biuro programowe?
- Tak pani Iwonko. Co słychać?
- Różne mam Wiadomości, ale, panie Staszku, czy może mi pan powiedzieć, jak robione są owoce?
- To pani nie wie?
- No nie.
- Przeważnie rosną na drzewach, niektóre na krzaczkach.
- Oj, to dziękuję bardzo, bo wie pan, ja teraz będę musiała zdecydować, u kogo w ogródku mają rosnąć. Przeanalizuje to pan i mi powie?
- Pod warunkiem, że ci z działu reklamy i marketingu powiedzą pani jakie i kiedy powinny być.
- Czy to dział marketingu i reklamy?
- Tak.
- Mówi Iwonka z „owocowego”. - Panie Włodku, jakie i kiedy powinny znaleźć się na stoisku owoce?
Itd….

środa, 13 października 2010

Zmarła Marta Kotowska

Dobranoc Martusiu

Wczoraj w wieku 69 lat zmarła Marta Kotowska - Lenarcińska. Aktorka znana przede wszystkim mieszkańcom Śląska i Zagłębia. Moja macocha.


Skończyła krakowską szkołę teatralną, później, na wiele lat, związała się ze sceną Teatru Zagłębia w Sosnowcu. Grała też w Teatrze Polskim w Bielsku Białej, teatrze w Kaliszu, Gliwicach, dyrektorowała teatrowi w Zabrzu.
Ostatnie kilkanaście lat spędziła w zespole Teatru Rozrywki w Chorzowie. Na tej scenie stworzyła wiele interesujących kreacji, z Gołdą w „Skrzypku na dachu” na czele. W „Zagłębiu” zagrała m.in. Anastazję Nibek w „W małym dworku”, Raniewską w „Wiśniowym sadzie”, w Bielsku tytułową Okapi, Dulską w „Moralności…” (Złota Maska), w Zabrzu Matkę w „Matce” Witkacego (Złota Maska), w Kaliszu Fiokłę w „Ożenku”, w Teatrze Śląskim w Katowicach Starą w „Krzesłach”.
Zagrała w sumie ponad sto ról, w tym ok. 80 głównych i tytułowych. Jedną z nich była ta życiowa rola – rola macochy… To była dobra rola. Nią zasłużyła na więcej, niż Złotą Maskę, choć nie było łatwo.
Jakoś dziwnie pisze się o aktorce, która w moim życiu prywatnym odegrała istotną rolę… Pełną zawirowań, sprzeczności. Rolę, jakkolwiek oceniać, ostatnią. Przyjaźniliśmy się ponad 30 lat. Żegnaj Marto. Dobranoc Martusiu. Już nie wypijemy wieczornej wódeczki, nie zagramy w brydża, nie powtórzymy scenicznych sytuacji w domowym zaciszu.
Smutno

wtorek, 12 października 2010

Marek Szyjko dołuje Teatr Wielki w Łodzi

Teatr Wielki, czy Zamek Sinobrodego?

Niknie Teatr Wielki w Łodzi. Niknie w oczach. Marek Szyjko, zarządca teatru, aby odwrócić uwagę od klęski, wymyśla przebudowę gmachu (czytaj totalne zniszczenie wnętrz, które jego następca będzie pewnie przywracał do stanu pierwotnego) albo operowe karaoke.

Na szczęście nie byłem w teatrze na remizowej imprezie. Za to obejrzałem jej fragmenty w telewizji. O tym, że Teatr Wielki pan Szyjko zdegradował, wiadomo już od ponad roku. Ale to, co zobaczyłem w migawkach tv, przeszło najśmielsze oczekiwania.

Ja rozumiem, że można mieć ciągoty do prostactwa i rozrywki na najniższym poziomie, rozumiem, że można podziwiać ekspedientkę z mięsnego za to, że wyśpiewuje arie Turandot ale każda szmira ma swoją ojczyznę. Widowiska w rodzaju „Mam talent”, „Szansa na sukces”, przeznaczone dla amatorów, mają od lat swoje miejsce w stacjach telewizyjnych. Teatr Wielki jednak do zgoła odmiennego powołania został w trudzie i znoju przez robotników wzniesiony, a przez kunszt artystów uświetniony. Ale Marek Szyjko mierzy miarą przywiezioną wprost z prowincji (nie umniejszając Radomiowi), i z jego obliczeń wychodzi, że o teatrze trzeba mówić nawet byle jak, ale w teatrze nie trzeba pracować.
Opowieści Szyjki o imponujących premierach (i ich liczbie) mogą imponować tym, którzy Teatr Wielki znają z widzenia. Fakty są natomiast porażające. I nie trzeba wcale ich interpretować.

We wrześniu teatr dał jedną premierę (przeniesioną z ubiegłego sezonu) - „Damę pikową”. I trzy spektakle „Damy...” to cały repertuar wrześniowy teatru. Nie zagrano nic więcej.
W październiku miały być cztery tytuły operowe, ale z powodu żałoby będą tylko dwa. Prócz tego teatr zagra 5 spektakli baletowych, 3 operetkowe i jeden koncert chóru. Razem – 11 wieczorów własnej produkcji.
Na listopad pan Szyjko zaplanował rozpieścić widzów 5 spektaklami baletowymi, 2 operetkowymi i 3 operowymi (1 raz „Straszny Dwór” i 2 razy „Nabucco”). Razem 10 własnych spektakli.
Grudzień to już cudowności: 4 operetkowe spektakle, 2 baletowe, premiera „Kochanków z klasztoru Valdemosa” (ten tytuł zagrany ma być trzy razy), wieczór kolęd i wieczór sylwestrowy. Daje to razem 11 wieczorów własnych.
A ile oper jest w repertuarze Teatru Wielkiego? Otóż 11 (sic!) spektakli operowych w cztery miesiące to... sześć tytułów! A kiedyś w stałym repertuarze było 35 tytułów operowych. Ale to było źle, bo teraz wystarczy sześć oper i karaoke. Jak pisał Wojciech Młynarski:: „Ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle na chama, byle śmiesznie, byle głupio”.
Skóra cierpnie.

piątek, 8 października 2010

Saga policyjna – puenta

Sąd się odbył


I koniec sagi policyjnej. Na szczęście, dla niektórych – wiem – niestety. Po wielu peregrynacjach, przesłuchaniach, poszukiwaniach, jak wiecie, policja mnie znalazła, ukrywającego się we własnym domu, pod wiadomym policji adresem. Sąd w Mysłowicach się zebrał i na posiedzeniu uznał, że popełniłem wykroczenie przekraczając dozwoloną prędkość na autostradzie o 22 km. Jako, że to autostrada była z Katowic do Krakowa, ograniczenie było tam do 70 km na godzinę. Paradne, ale to Polska właśnie.

Zatem podsumujmy:
Przez ponad siedem miesięcy byłem poszukiwany.
Przez kilka dni dobijałem się na komisariat, celem przesłuchania
Zostałem przesłuchany
Kilku policjantów straciło na to kilka godzin
Kwitła korespondencja między sądem, a komisariatem w Łodzi
Kwitła korespondencja między komisariatem w Łodzi i w Mysłowicach
Dzwoniły telefony z komisariatu na Okęciu do Łodzi i do Mysłowic
Zebrał się dwuosobowy skład sędziowski w Mysłowicach i wydał postanowienie
Zakwitłą korespondencja między sądem, a mną

Ile kosztowało państwo polskie czasu, pracy ludzi i pieniędzy, aby ukarać mnie grzywną w wysokości… 100 PLN? Czy to nie kuriozum?

piątek, 1 października 2010

POlska Nowoczesna, czyli Janusz Palikot odchodzi z PO

Palikot w rządzie?

Janusz Palikto ogłosił dziś, że jutro podczas kongresu Stowarzyszenia Ruch Poparcia Palikota, ogłosi kiedy odejdzie z Platformy Obywatelskiej i złoży mandat poselski. Ma ochotę wystartować do Sejmu jako lider odrębnej organizacji. Czy umówił się na to z Donaldem Tuskiem?

Platforma nie może zawrzeć koalicji z PiS, ani z SLD. Czy PSL wejdzie do Sejmu po wyborach – to stoi pod znakiem zapytania. Aby nie narażać się na krytykę skupienia władzy w jednych rękach, Donald Tusk mógł umówić się z wyrazistym posłem (który, jak sądzę, ma szansę zebrać liczny elektorat), że to właśnie z jego partią zawiąże przyszłą koalicję. A Palikot, mający jednak dziś w środowisku PO wielu oponentów, bez kłopotu zrealizuje swoje marzenie o byciu wicepremierem.
Zdaniem Palikota, do stowarzyszenia (ma przekształcić się w partię Polska Nowoczesna) wstąpi około 10 tysięcy ludzi. I Palikot wprowadzi do Sejmu 50 posłów. Takie ma wyobrażenie.

Jak myślicie, Palikot ma szanse? Kontrowersyjny filozof od kilku lat dostarcza emocji śmiałymi wypowiedziami i happeningami, ubarwia szarą scenę polskiej polityki. Czy zachowa autentyczność? Kto za nim pójdzie? Czy czeka nas PO-PN?

Dyrektor Jaskuła

Nowy (poprzedni) w Nowym

Zdzisław Jaskuła nie jest już kandydatem, a absolutnym dyrektorem naczelnym Teatru Nowego w Łodzi (drugi raz zresztą). Skręca mnie z ciekawości co teraz będzie. Chyba zapytam Zdzinia, że tak powiem, prosto w oczy. Tymczasem - gratuluję.