Fortuna kałem sie tuczy


środa, 29 września 2010

Zdzisław Jaskuła kandydatem na dyrektora Teatru Nowego w Łodzi

Co nowego w Nowym?

Zdzisław Jaskuła został kandydatem na dyrektora naczelnego Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka w Łodzi. Tak informuje  Małgosia Gaduła-Zawratyńska,  p.o. zastępcy dyrektora wydziału kultury Urzędu Miasta Łodzi.
Komisja konkursowa przeprowadziła rozmowy z dwoma kandydatami biorącymi udział w konkursie na dyrektora: oprócz Jaskuły o stanowisko naczelnego Teatru Nowego ubiegał się aktor Łukasz Pijewski.
O rekomendowaniu Jaskuły zadecydowała "jego wizja prowadzenia teatru oparta na ewolucji, a nie rewolucji, zapewnieniu, że cały ten proces oparty będzie na istniejącym zespole".
Zdzisław Jaskuła był już dyrektorem Teatru Nowego w latach 90. ub. wieku, tuż po otwarciu teatru po wieloletnim remoncie. Wcześniej kierował łódzkim Teatrem Studyjnym, który z kolei został zlikwidowany, a budynek teatru otrzymała łódzka szkoła filmowa.
O tym, czy ostatecznie Jaskuła obejmie teatr, zdecyduje Tomasz Sadzyński (PO) - zarządca komisaryczny Łodzi.

Czy Zdzisław zostanie dyrektorem i czy uda mu się połączyć własne wizje teatru z wizjami Mirki Marcheluk, która jest dyrektorem artystycznym i ma być nim przez kolejne 4 lata (na tyle podpisał z nią kontrakt były prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki)? Ciekawe jest to...

poniedziałek, 27 września 2010

Profesor Bronisław Wrocławski. Aktor

Ja to mam szczęście

Wczoraj Bronek Wrocławski, przepraszam, Bronisław, doktor habilitowany i dziekan Wydziału Aktorskiego łódzkiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, Filmowej i Telewizyjnej, został najprawdziwszym PROFESOREM. Tak zdecydowały władze Uczelni i ministerialno-prezydenckie komisje. Za kilka tygodni od prezydenta Bronisława Komorowskiego odbierze honory i tytuł. Jaka z tego moja satysfakcja?


Znam Bronka od dwudziestu lat, tle też lat o Nim pisałem. O przedstawieniach, w jakich występował, o Jego kreacjach. A teraz, akurat w Tm momencie, satysfakcję mam tym większą, że za sprawą jednego z wydawnictw, pisze o Bronku książkę. I od kilku tygodni spotykamy się, gadamy… Mam radość z coraz lepszego i bliższego poznawania Go, radość z tego z KIM jestem na „Ty”. Rewelacja. Pogratulujcie tu (w komentarzach na przykład) profesorowi Bronisławowi Wrocławskiemu tytułu i talentu. Ja cieszę się tymczasem.

poniedziałek, 13 września 2010

Nie dla Praktikera

Wolno, nie wolno


Wchodzę do Castoramy, oglądam, pytam. Nawet odpowiadają, niektórzy z subiektów sprawiają nawet wrażenie, że wiedzą, co mówią. Co ciekawsze artykuły fotografuję, bo taka jest potrzeba chwili.

Wchodzę do Praktikera. Nie mam kogo zapytać, bo personel chowa się po kątach. Wyjmuję aparat i fotografuję mały przedmiot na półce. Spod ziemi wyrasta dwóch rosłych dresiarzy w mundurach sklepu:

- Tu nie wolno fotografować! Proszę natychmiast schować aparat!
- A dlaczego nie wolno? - pytam grzecznie.
- Bo takie jest zarządzenie dyrektora.
- Ale dlaczego dyrektor wydał takie zarządzenie? Przed chwilą robiłem zdjęcia w Castoramie i tam nikt mi nie zakazywał.
- A tu nie wolno, nie widział pan zakazu na drzwiach wejściowych?
- Nie widziałem. A może tu przyjść ten dyrektor od tego zarządzenia?
- Nie.

Decyduję się wyjść ze sklepu, aż tu nagle pojawia się pani.

- Jestem kierownikiem zmiany, o co chodzi?
- Zastanawiam się dlaczego nie wolno tu fotografować.
- Bo jest takie zarządzenie dyrektora.
- A myśli pani że ono jest mądre?
- Ja nie myślę.
- To widać – myślę, ale nie mówię. To zarządzenie jest, proszę pani, bez sensu (to już mówię).
- A widział pan zakaz wchodząc do sklepu?
- Nie, za mało wyeksponowany jest.
- A ile zrobił pan tu zdjęć?
- Jedno.
- I na tym poprzestańmy – puentuje błyskotliwa kierowniczka. Proszę ją, bo napisała do dyrektora pismo, że klientom zarządzenie wydaje się niemądre, bo w XXI wieku panele podłogowe czy lampy stołowe obiektami strategicznymi nie są.


Jadę do Leroy Merlin. Na drzwiach wejściowych taki oto napis.

sobota, 4 września 2010

Domingo jako Rigoletto

Co piszczy w operze? (zobaczymy)

Marco Bellocchio podjął się wyreżyserowania „Rigoletta”. RAI transmituje to w cały świat, nie chce mi się sprawdzać do ilu krajów. To trzecia jego realizacja live po „Tosce” i „Traviacie”, druga z Placido Domingo, który tym razem śpiewa partię barytonową (w „Tosce” był Cavaradossim, Toską była Catharina Malfitano). I to nawet z powodzeniem, ale i tak wiele jeszcze przed nim, bo dziś tylko akt pierwszy.

Nie najlepiej prezentuje się Vittorio Grigolo jako książę Mantui. O aktorstwie trudno cokolwiek powiedzieć po dwóch scenach, ale już arietta „Questa quella” pokazała głosowe walory tenora. Owszem, czysto było, muzykalnie, ale… może są admiratorzy tak zwanego „grochu” w głosie – ja tego nie znoszę.
Domingo, jako tenor z ciemnym zabarwieniem głosu, w duecie z Gildą (ma wdzięk Julia Novikova) jakby odrobinę za jasną barwą operuje, jak na barytonową postać starego człowieka. Ale w pierwszym akcie jest to OK. Zobaczymy jutro, gdy przyjdzie zaśpiewać „Cortigiani…”
„Gualtier Malde…Caro nome” w wykonaniu Novikovej – perfekcyjne: leciuteńkie koloratury, chociaż na oddechu nie podparte dostatecznie, tym bardziej, że głos zmierzający w kierunku ciemniejszym. Szkoda, że Mehta nie pozwolił jej na finał z trzykreślnym „c”.

Z plotek – kiedyś Jacek Kaspszyk w Operze Narodowej w Warszawie nie pozwolił Joannie Woś śpiewać tego dźwięku podczas próby, ale Woś miała parcie na dźwięk i podczas przedstawienia go zaśpiewała. I… na dwa lata zamknęła się dla niej ON.

A i muzycznie całość „Rigoletta” brzmi pięknie. Orkiestra, pod niezawodną batutą Zubina Mehty gra kulturalnie i „po nutach”, bo i też chyba wszystkie vide pootwierane zostały. Nawet to ciekawe jest.
W pierwszej scenie dała znać o sobie technika (chór niedostatecznie nagłośniony) i jakieś takie zaskakująco zachowawcze zdjęcia Vittoria Storraro. Spodziewałem się też bardziej odważnej inscenizacji. A tu ani jednej aluzji do współczesności, nie mówiąc o najmniejszej choćby prowokacji. Reszta jutro, po kolejnych aktach.